w sierpniu planuję wejść na masę (docelowo +500 kcal).
Za sobą będę miał prawie 6 miesiecy redukcji i 2 tygodnie urlopu.
I pojawia się pytanie o strategię:
- wjechać od razu z plusem, bo rzekomo organizm wtedy będzie chłonął jak gąbka i nie ma co się bać fatu
czy może
- zrobić coś w stylu revert-diet, czyli +100 kcal na tydzień licząc od minusa, na którym skończyła się redukcja? To dla mnie kiepska opcja, bo zero osiągnę w rejonie 5 tygodnia, a plan mam na 8 tygodni.
Co myślicie?