Żeby uniknąć pytań czy jest dieta i takie tam to od razu wkleję zdjęcie z historią i przebiegiem prac nad sylwetką:
Sprawa wygląda tak. Osiągnąłem wagę jaka miałą być aczkolwiek celu (ilości mięśnia) jeszcze nie i chce się za to zabrać po wakacjach ALE.... no właśnie jest jedno ale. Z grubsza muszę trzymać wagę ze względu na niechęć do walki w kategorii powyżej 80kg oraz to, że tragicznie było z formą jak ważyłem te 89kg i już nie chce tego przeżywać.
I tu rodzi się pytanie co myślicie o tym, żeby przez 4 dni (pn-czw) mieć ujemny bilans kaloryczny (w te dni mam treningi mma i k1) a od piątku do niedzieli dodatni (w 2 z tych 3 dni robie siłownię). Ma to sens? Czy może ma to jakieś negatywne skutki i np lepiej robić np krótkie okresy masowe po np 4-5 tygodni, potem od razu redukować i od nowa?
ktoś podpowie jak to sensownie rozwiązać?