Jestem kobietą 28 lat, walczę z nadmiarem tłuszczu - w ciągu 5 ostatnich lat z różnym skutkiem. Od stycznia tego roku pojawił się problem , który skutecznie zniechęcił mnie do ćwiczeń. Od dziecka cierpię na atopowe zapalenie skóry. Moimi głównymi alergenami są kurz i pot. Od stycznia rozpoczęłam na siłowni mocniejsze treningi interwałowe (ułożone przez trenera na siłowni), które miały być kolejnym krokiem w walce z fatem. Niestety dostałam po nich poważnego stanu zapalnego skóry. Leczyłam się, niestety po każdym treningu stan skóry był zły. Byłam leczona sterydami, trafiłam do szpitala. Lekarz zakazał mi chodzenia na siłownię i wykonywania ćwiczeń przy których się pocę. Zmieniłam wysiłek na siłowni na poranny godzinny nordic walking. Odkąd przestałam chodzić na siłownię przytyłam w ciągu pół roku ok. 5 kg.
Obecnie nie mam problemów ze skórą, bo nie ćwiczę ;>. Jednak mam problem z tuszą. Moje pytanie brzmi: czy taki wysiłek "bez pocenia" ma sens przy spalaniu tłuszczu? Ponieważ nie zauważyłam rezultatów. Prosiłabym o wsparcie tych mądrzejszych i doświadczonych. :)
Ps. uprzedzając pytania: tak, myłam się po ćwiczeniach:D W tym schorzeniu akurat woda działa jako dodatkowy "wysuszacz skóry", więc nie pomagał natychmiastowy prysznic.
"nie jesteśmy przecież tacy, jacy w lustrze się widzimy"