Ostatno na treningu piłki koszykowej, no jak koszykówka. Lecz problem był gdy miałem już rzucać do kosza zbiegiem, nie wiem jak to zrobiłem krzywo sobie stanąłem. Chrupło coś i odrazu znieśli mnie na bok
Opatrzył trener, podotykał i pojechałem do domu. Lecz po przyjeździe chodzenie nie sprawiało mi wielkiego trudu. Zaraz noga spuchnięta a następnego dnia do szkoły. Złapał mnie z rana ból nie ubłagany. Posmarowałem Altacetem, i przestało boleć. Przyszedłem ze szkoły i kostka nowo narodzona. Nie boli, a spuchnięta. Wieczorem zobaczyłem pod kostką siniec czy jak mi rodzice mówili woreczek stawowy pękniety i się wylał. Chciałbym dodać jeszcze że zaraz po przyjściu z treningu załozyłem stabilizator (coś na wyglądzie skarpetki z opaską na staw skokowy). Jestem dość wysoki i chłop jak dąb. (94kg).
Pytanie jest następujące. (Bo lekarzy omijam jak ognia). Jak to zażegnać? Chodzi o ten siniec i spuchnięta nogę. Oszczędzam nogę jak mogę. Jestem sportowcem i już mnie energia rozpiera. Macie jakieś sposoby na szybką albo skuteczną regerenacje mej prawej nogi? Czy dalej mogę smarować altacetem. Słyszałem też że wywar z kasztanow jest dobry. To prawda?
Pomocy!
PS. Chodzę normalnie, kostka mnie nie boli jak ją lekko wiginam, staje na nią. Cały czas chodzę w stabilizatorze.
Zmieniony przez - Halo132 w dniu 2014-10-23 22:01:20