Mam bardzo monotonne menu, wiem i bez nadmiernej krytyki proszę :
śniadanie :
na czczo mały, czerwony grejpfrut,
po godzinie dwie kromki chleba żytniego z pastą z awokado i innymi warzywami
II śniadanie :
50-100 g orzechów laskowych/włoskich/migdałów
obiad :
filet z kurczaka / indyka / ryba gotowana na parze + sałatka z oliwą z oliwek
kolacja :
duży jogurt naturalny z twarogiem
Chciałabym zacząć od łyżeczki gotowanego, brązowego ryżu lub moczonych płatków owsianych górskich do obiadu/drugiego śniadania. To dobry pomysł? Docelowo chce dojść do 50% węgli w diecie, nie bać się urozmaicić menu a przede wszystkim po prostu pozostać przy swoich ubraniach w rozmiarze S. :P W ogóle ogólnie, jeśli po powolnym spadku wagi nagle porzuci się LC ale pozostanie przy węglach złożonych o niskim/średnim IG wzrost fatu jest nieunikniony czy "przytycie" jest związane raczej z gromadzeniem się wody? Na ile rzeczywiście warto bawić się tutaj w stopniowe dokładanie węgli?
Zmieniony przez - mejliczka w dniu 2015-01-05 21:12:09