Mam nadzieję, że ktoś mi pomoże...
W ubiegłe wakacje naciągnęłam prostownik grzbietu i czworoboczny po prawej stronie (cholerne zbiory owoców....). Trochę to zajęło, ale z pomocą mojego (bardzo kumatego) fizjoterapeuty, doszłam do siebie. Po bardzo niedługim czasie był nawrót kontuzji, bez wyraźnej przyczyny. Znów zaleczenie. I ta historia permanentnie się powtarza. Ostatnio już było całkiem fajnie, zaczęłam myśleć o tak utęsknionym powrocie na siłownię (wieki nie byłam) i mnie zawiało. Ból taki, że aż płakałam. Cuda na kiju stosowałam, nawet Mydocalm jem, na masaże chodzę, nic nie działa tak na dłuższą metę. RTG kręgosłupa czyste jak łza.
Jeśli chodzi o moje treningi, sprawa ma się następująco. Pracuję dorywczo jako instruktorka, dwie godziny w tygodniu, interwały i BPU. W warunkach domowych (bez maszyn, ale hantle przyzwoite, gumy) ćwiczę dodatkowo (prócz prowadzenia) jeszcze 2, max 3 razy na tydzień, z czego różnicuję sobie formy między interwały i ćwiczenia siłowe (w obecnej sytuacji siłowe zawieszone) i pilates, joga, czasem rowerek stacjonarny. Dodam, że słucham ciała i jeśli na to czas, przerywam trening. Stąd też naprawdę nie sądzę, żeby to było przetrenowanie.
Poza treningami prowadzę raczej siedzący tryb życia (praca: lekcje indywidualne i praca na pół etatu w sklepie, raczej na nogach, ale małe pomieszczenie).
Plecy, bez względu na cokolwiek, zawsze wracają ze swoją karmą. Czy ktoś ma jakieś pojęcie, jaka jest możliwa przyczyna, inna niż przetrenowanie? Moja rodzinna lekarka nie jest ogarnięta w temacie, fizjoterapeuta sam się załamuje i pomaga, jak może. Ktoś ma podobne doświadczenia?