Witam wszystkich Forumowiczów!
Na dzień dobry wypełniony kwestionariusz:
NICK: aaby
WIEK: 28
NIEPRZERWANY[CAŁKOWITY] STAŻ TRENINGOWY: 0
****PARAMTERY OBWODÓW*************************************
WAGA CIAŁA: 60,0kg
WZROST: 160cm
Obwody są niepomierzone, uzupełnię dane przy najbliższych pomiarach. Ale więcej mnie niż mniej ;)
****CEL*************************************************
CO CHCESZ OSIĄGNĄĆ POPRZEZ DIETĘ I TRENING? Lepsze samopoczucie (związane też z wiecznie towarzyszącym uczuciem "nierozciągnięcia" i wielkości), poprawę kondycji (modlę się, żeby po pracy córka nie chciała do mnie na ręce, tylko do męża, bo ledwo ją wnoszę na 3p., a waży raptem 10kg), lepsze ciało. A wynikową tego wszystkiego będę lepsza ja dla siebie, dla męża, dla córki :)
****STAN ZDROWIA*****************************************
CHOROBY PRZEWLEKŁE: brak
PRZEBYTE KONTUZJE: skręcony staw skokowy w 2004 r. (gips na 3 tygodnie)
WADY POSTAWY: zniesiona lordoza szyjna, skolioza
ALERGIE: brak
PROBLEMY ZDROWOTNE NIEWIADOMEGO POCHODZENIA: częste bóle głowy (prawdopodobnie na skutek problemów z kręgosłupem szyjnym)
CZY REGULARNIE MIESIACZKUJESZ? tak
CZY PRZYJMUJESZ TABLEKI ANTYKONCPECYJNE? nie
CZY PRZYJMUJESZ LEKI Z PRZEPISU LEKARZA? nie
****PYTANIA DODATKOWE**********************************
CZY STOSUJESZ SUPLEMENTY: od 3 tygodni glukozamina (2000mg/dobę)
CZY STOSOWAŁAŚ DO TEJ PORY JAKIEŚ DIETY (JAKIE/KIEDY/JAK DŁUGO) nie
****DIETA*************************************************
JAK WYGLĄDA TWOJE ODŻYWIANIE OBECNIE?
Nie najlepiej :( W pracy to zazwyczaj kanapka koło 9.00, muesli z jog.nat. koło 11.00 i koło 13.00 owoc/warzywo/kisiel (jakaś taka przekąska). Obiad dopiero koło 17.00-17.30 i to nic wow (jakiś kotlecik, zazwyczaj w panierce :/, lub jakieś mięsko w sosie - plus kasza/ziemniaki/ryż, lub makaron typu spaghetti, carbonara czy z suszonymi pomidorami). Kolacja dopiero od paru dni jest jako-taka (białko koło 20.30 lub max 21.20 w dni trenignowe), wcześniej to były po prostu kanapki jedzone grubo po 22.00 (spać chodzę koło 23.00 -23.30).
Mam problem z posiłkami w pracy, obiad gotujemy z mężem dopiero po powrocie z pracy i wciąż jemy to samo (70% naszych obiad to pierś z kurczaka - z racji tego, że jest dość szybka do przygotowania i skubie ją nasza dwulatka). Zawsze jednak powtarzam, że jestem d****em kulinarnym i o ile przygotować coś potrafię, o tyle wymyślać ani trochę.
Niestety makaron na tyle uwielbiamy, że paczkę 400g gotujemy na raz (z czego córka zje może z 20g a resztę rozkładamy wręcz po równo). Dopiero od ok. 2 tygodni nakładam sobie dużo mniej, ale to wciąż biały makaron i biały ryż...
CZY PRZY OBECNEJ DIECIE CHUDNIESZ/UTRZYMUJESZ WAGĘ/TYJESZ?
Utrzymuję a długofalowo nawet tyję (nic dziwnego patrząc na punkt powyżej).
****SPRZĘT**********************************************
PROFESJONALNA SIŁOWNIA: Nie
Mogę przejść do sedna :)
Mieszkam w małym mieście, w którym nie ma niestety centrów sportowych czy siłowni z prawdziwego zdarzenia. Co jakiś czas ktoś "rzuci się" na prowadzenie zajęć dla niewielkiej grupy i trzeba korzystać póki trwa ;)
Chodziłam na takie zajęcia na przełomie 2008/2009 przez ok. rok. Miałam fajne plecy, brzuch znośny (nigdy nie miałam płaskiego, wyrzeźbionego brzucha, chyba nawet w czasach podstawówki), resztę ciała ok. Nie była to wymarzona sylwetka, ale widać było, że coś ze sobą robią - i czułam się ze sobą dobrze. Potem dziewczyna zawiesiła zajęcia i tak już ich nie odwiesiła. A ja nie robiłam nic.
Latem trochę jeździłam na rolkach (raz w tygodniu koło 10km przez lipiec/sierpień), miałam podejście do biegania, ale po kilku interwałach nawaliły kolana i już odpuściłam.
Codzienność typowo zasiedzeniowa: do pracy samochodem, 8h przed biurkiem, powrót samochodem, popołudnie na kanapie, sen. I tak codziennie. Tym sposobem z 54kg w 2011 doszłam do 60kg w 2013. I zaszłam w ciążę.
W ciąży przytyłam 14kg, które gubiłam przez ok. pół roku po porodzie. Ale za to jak zgubiłam, to z nawiązką. W połowie 2014 r. ważyłam 55kg i choć skóra na brzuchu była, cellulit też, to dawno nie było mnie tak mało ;) Kilogramy zleciały chyba dzięki karmieniu. Skończyłam karmić, ale diety nie zmieniłam, i tak pozwalałam sobie na wszystko. Słodyczy jadłam mnóstwo. W przeciągu niespełna roku doszłam znowu do 60kg z którymi trwam do dziś.
I kiedy w sierpniu zobaczyłam plakaty o rozpoczęciu zajęć fitness, pierwsza byłam się zapisać!
Zajęcia 3x w tygodniu, godzinne. Początek to rozgrzewka cardio, później wzmacnianie (ze stepem, hantelkami, matą itp.), na koniec ok. 10 minut strechingu.
Po pierwszych (pn) power nieziemski, po drugich (śr) wyczerpana, po trzecich (czw) siły wracały. Nie mogłam się doczekać, aż znów przyjdzie poniedziałek i znów pobiegnę pohasać. W poniedziałek rano pojawił się ból w kolanach, w miejscu identycznym jak kilka lat temu po bieganiu (oznaczone 1). Ból pojawił się w czwartym dniu od ostatniego treningu, więc wydało mi się to dość dziwne. Poszłam wieczorem na zajęcia. Ćwiczyło się jako tako.
We wtorek niestety ból przybrał na sile, zaczęłam smarować Voltarenem Max. Chęć ćwiczeń jednak we mnie ogromna, więc w środę znów byłam na sali. Niestety tak jak w poprzednim tygodniu dawałam z siebie 200%, tak tego dnia jakieś 50%. Kolano dawało o sobie znać głównie przy ćwiczeniach, kiedy robiłam tą nogą wypad w bok (np. przy pajacach lub przy wypadach). Oszczędzałam nogę.
W czwartek odpuściłam. Nie poszłam na zajęcia.
I mamy nowy (trzeci treningowy) tydzień. Sytuacja wygląda następująco:
- lewe kolano już praktycznie nie boli
- ból w prawym kolanie od piątku zmienił lokalizację: z obszaru 1 przeniósł się na środek kolana (2) i jest to takie odczuwalne gdzieś w środku kłucie przy każdym kroku (w momencie stawiania kroku głównie)
- w obszarze 1 lekki ból występuje przy dotyku
- przy kucaniu i maksymalnym wyprostowywaniu nogi (kiedy np. chcę napiąć mięśnie ud) czuję w kolania jakby bąbelek z wodą
- nieświadomie, chcąc oszczędzić kolano, zaczęłam chyba inaczej chodzić i rozkładać ciężar, bo od wczoraj boli mnie brawe ścięgno achillesa i przechodzi w lekki skurcz zewnętrznej krawędzi prawej stopy.
Nie wiem, co robić. Strasznie chcę ćwiczyć, nie mogłam się doczekać, aż coś w końcu się u nas ruszy, a jak się ruszyło - to ja zaniemogłam.
Czy może to być zwyczajne przetrenowanie? Po tylu latach bezruchu? Czy coś się poważnego dzieje?
Oczywiście jak tylko ból się pojawił, zaczęłam studiować google i różne fora (brawo ja!). Trafiłam na gęsią stopkę i milion innych dolegliwości, więc zamknęłam przeglądarkę i odpuściłam.
Teraz pytam Was.
Wieczorem trening. Nie chcę ćwiczyć na pół gwizdka. Nie chcę też rozwalić sobie kolana na resztę życia.
Przepraszam za elaborat. Gratulacje dla wytrwałych ;)
Zdjęcie pożyczone z http://polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,105610,7877908,Kolano_ma_plec.html