Istnieje niezliczona ilość odchudzających diet. Wśród nich są m.in. takie, które okazują się bezowocne, inne są po prostu śmieszne, a jeszcze inne - szkodliwe. W niniejszym artykule chciałbym poświecić chwilę uwagi wymysłowi żywieniowemu, który w niektórych kręgach cieszy się ciągle dużą popularnością, głównie ze względu na to, iż jest szybki i "skuteczny". Cóż, że jego "skuteczność" ma drugie dno, to zazwyczaj ujawnia się po zakończeniu eksperymentu dietetycznego. Dla zobrazowania powyższej zależności posłużę się drobnym "studium przypadku"
Odchudzam się od dziecka…
Kilka tygodni temu trafiła do mnie pani Kasia - dwudziestopięcioletnia, regularnie trenująca kobieta, która nie mogła sobie sama poradzić z nadmierną masą ciała zdobytą po... ekstremalnej kuracji odchudzającej. Jak sama przyznała, od czasu liceum stosowała różne diety odchudzające, zazwyczaj takie, które w swoich założeniach trwały 5 - 10 dni i powodowały ubytek kilku kilogramów. Te kilogramy oczywiście szybko wracały, choć bywały i takie epizody, gdzie wypracowany efekt utrzymywał się... wiele tygodni (to są słowa owej pani, która utrzymanie wypracowanej masy ciała przez miesiąc uważała, za "trwały efekt", nawet jeśli za dwa miesiące znów ważyła tyle samo co przed "dietą". Generalnie, gdy pojawiał się efekt jo-jo, to polegał on po prostu na "odzyskaniu utraconych kilogramów", bez dodatkowej nawiązki. Tym razem jednak było inaczej.
Przeczytaj całość na PoTreningu: http://potreningu.pl/articles/4369/odchudzanie-po-kopenhasku---studium-przypadku