Bulletproof cofee, czyli w dosłownym tłumaczeniu – kuloodporna kawa, podbija serca, umysły i żołądki wielu osób. Chociaż pomysł na ten napój, czy też raczej – płynny pokarm wydaje się kuriozalny, to w praktyce wcale taki nie jest. Kuloodporna kawa ma bowiem swoje zalety, ale… ma też pewne wady, które bądź to bywają pomijane, bądź też przedstawiane w nierzetelny sposób. Warto więc spojrzeć prawdzie w oczy i zastanowić się, czy w wielu wypadkach jedynym uzasadnieniem spożywania czy też polecania „kuloodpornej kawy” nie jest… moda.
Czym jest „kuloodporna kawa”?
Zgodnie z przyjętymi praktykami, kawę pija się czarną, bądź też ze śmietanką lub ewentualnie z mlekiem i z cukrem. Okazuje się jednak, że to nie jedyny sposób podania tego napoju. Istnieje także opcja polegająca na dodawaniu do wspomnianej kawy… skoncentrowanego tłuszczu, jakim może być masło i olej MCT. Pamiętam, że gdy jeszcze trzy lata temu opowiadałem o „bulletproof cofee” na szkoleniach z zakresu diet niskowęglowodanowych, to słuchacze po głowach się pukali i zadawali pytania w stylu „jak jestem w stanie to wypić”. Po czasie okazało się, że “kuloodporna kawa” budzi powszechny entuzjazm i… smakuje całkiem nieźle.
Skąd wziął się ten pomysł?
Pomysł by mieszać kawę z tłuszczem do codziennych nie należy. Autorem i głównym jego promotorem sposobu podania jest Dave Asprey, autor bloga o tematyce zdrowotnej i dotyczącej skutecznego odchudzania. Dave efektywnie wylansował koncepcję „kuloodpornej diety” jako idealny – o ironio – do diety paleo (w paleolicie nie było ani masła, ani zwyczaju picia kawy). Inspiracją do powstania idei „kawy kuloodpornej” była dla jej autora wędrówka po Tybecie, gdzie powszechnie spożywa się napar herbaciany z dodatkiem masła otrzymywanego z mleka jaków.
Przeczytaj całość na PoTreningu: http://potreningu.pl/articles/4617/czy-kuloodporna-kawa-to-na-pewno-dobry-pomysl