SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Zielony świeżak z lasu myśli o kalistenice

temat działu:

Trening dla początkujących

słowa kluczowe: , , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 729

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 1 Na forum 7 lat Przeczytanych tematów 11
Witam,

Historia może wydać się nieco śmieszna dla niektórych :- ) ale mam dystans więc śmiać się można :- P

Do niedawna prowadziłem w dużej mierze siedzący tryb życia, pozbawiony ruchu (jestem programistą), ale z końcem wiosny przeprowadziłem się w góry (kompletne odludzie). Od kilku miesięcy praktykuję coś, co może nie jest treningiem stricte na siłowni, ale z pewnością ma olbrzymi wpływ na siłę i wytrzymałość. Mam tu na myśli ściąganie sporych ilości drewna z lasu porastającego cholernie strome, górskie zbocze. Z racji tego, że proces jest systematyczny i trwa już jakiś czas zaobserwowałem u siebie olbrzymie zmiany również w kontekście własnego samopoczucia. Tutejszy klimat spowodował, że całkowicie zanikły objawy dawnej astmy, co też spowodowało, że chyba po raz pierwszy w życiu mogę pomyśleć o programie ćwiczeń dla siebie.

Analizując cały proces czysto siłowo (dzieląc go na pewne dające się wyodrębnić czynności) wychodzi mniej więcej coś takiego. Wysiłek systematyczny 3-4 razy w tygodniu po około 2 godziny (1 godzina rano i 1 po południu - inaczej nie mogę, bo muszę to godzić z pracą). Drzewo znajduje się w miejscu, do którego w żaden sposób nie da się dojechać sprzętem, więc wszystko robi się ręcznie. Leżą sobie ścięte przez drwali (całe, niepocięte) drzewa na niemal pionowych, górskich zboczach. Po tych zboczach trzeba łazić. W sumie podczas jednego pobytu w lesie, włażę i złażę w sumie od kilkunastu do kilkudziesięciu razy, co przekłada się jakby nie patrzeć na ćwiczenie nóg. Efekty widać, bo na początku zdychałem po pierwszym wejściu, a teraz w zasadzie już nie potrzebuję dłuższych odpoczynków. Docierając do drewna trzeba je pociąć. Z racji tego, że ono leży na skarpie tnie się je na pi razy drzwi 90 - 150 cm długości wałki (długość zależy od umiejscowienia i rodzaju drewna). Potem trzeba te wałki ręcznie przestawiać o 90 stopni tak by dalej sturlały się w dół zbocza. Ciężar tych wałków jest tak duży, że jeden to niemal granica moich aktualnych możliwości. Nie wiem, które mięśnie tu pracują, ale mam wrażenie, że nial wszystkie w górnej partii ciała. Wałki spadają w dół tylko do pewnego momentu. W momencie kiedy trochę się ich uzbiera, trzeba wrócić do domu, a wygląda to tak, że od miejsca gdzie wałki spadają do granicy lasu jest około 20 metrów (nadal dość stromego zbocza) i potem to samo zbocze tylko już bez lasu ciągnie się przez około 70 metrów do domu. Zatem od wałków do miejsca składowania jest 100 metrów w jedną stronę. Z domu bierze się ręczny, metalowy, dwukołowy wózek. Nie jest jakoś straszliwie ciężki, ale wdrapanie się razem z nim na to zbocze to całkiem spore wyzwanie. Na miejscu, trzeba te wałki ułożyć na wózku. Jak pisałem wcześniej, wałki tnę na taką długość, by (na granicy możliwości) być w stanie każdy z nich w dwóch łapach podnieść. Zazwyczaj wózkiem nie da się wjechać pod same wałki, więc każdy z nich pojedynczo się przenosi z 10 metrów do wózka. Na wózek wchodzi od 3 do 6 wałków w zależności od ich grubości i rodzaju drewna. Tak załadowany wózek trzeba ze zbocza zwieźć. I tu trzeba przyznać, że podniesienie go (bo to dwukołowiec) to też niemal granica możliwości, tym bardziej, że jedzie się z tym w dół i to po bardzo nierównym terenie. Kawałek za granicą lasu wózek się rozładowuje i dalej w dół wałki się toczy, przy czym wbrew pozorom nie jest to byle pikuś. Wałki nigdy nie są idealnymi walcami, więc skręcają, a łąka nie jest idealnie równa. Wygląda to tak, że nogami się te ciężary przeturluje parę metrów, po czym trzeba się schylić i wałek przestawić, by złapał właściwy tor. Tu w praktyce ćwiczą i nogi i górne partie ciała. No a po wszystkim wałki pod daszkiem trzeba jeszcze poukładać jeden na drugim (to kolejne ich noszenie), a na koniec wszystko to trzeba pociąć na mniejsze klocki i porąbać, przy tym pracują przede wszystkim górne partie mięśni.

Rezultaty tej zabawy są zadziwiająco zauważalne zarówno w wytrzymałości jak i sile. Poza tym zacząłem chodzić bardziej wyprostowany (komputer przygarbia). Zalet cała masa. To trochę lepsze (klimatycznie) niż siedzenie w siłowni i gapienie się w ścianę :- p przynajmniej jakiś z tego konkretny pożytek.

Teraz może garść faktów. Wzrost około 186 cm przy wadze ZALEDWIE 62-64 kg. Chciałbym przybrać nieco na masie. Pomyślałem, że jeszcze z miesiąc / góra dwa czeka mnie znoszenie drewna (sumarycznie będzie tego ze 25 metrów sześciennych), a potem przyjdzie zima i może warto przerzucić się na skonkretyzowany trening.

Tu zwracam się do tych, którzy się na rzeczy znają. Jaki trening i jaka dieta dla kompletnego chudzielca, który jednak ma już trochę krzepy w łapach :- )?
Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 1125 Napisanych postów 3777 Wiek 49 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 68461
Hej .
Ciekawa historia .
Trening pewnie polecą Ci siłowy i może coś w celu budowania kondycji do tego (aeroby, później interwały), natomiast dieta - oczywiście na masę .
Polecam dział Odżywianie i lekturę podwieszonych linków (o układaniu diety itd.).
Dobra dieta ma też znaczenie przy astmie, tzn. zapobieganiu jej nawrotom, kiedy ma się ku temu skłonności.
Pozdrawiam.
1
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Nogi!

Następny temat

Jaki trening po przerwie?

WHEY premium