Jako nowicjusz na siłowni jeszcze długa droga przede mną, ale chciałbym zacząć najefektywniej jak to tylko możliwe, więc byłbym wdzięczny jeśli ktoś byłby na tyle uprzejmy i podpowiedział co robię źle, bo od zawsze byłem chudy jak kurczak i zdaje się nie zmieni się to tak szybko.
Trenować zacząłem na początku maja, i tak miesiąc bez suplementacji ale i bez znacznych wyników rozgrzewałem organizm trzy razy w tygodniu, po około 1 do 1.5 godziny. Nie miałem żadnego spójnego planu ćwiczeniowego.
W czerwcu zwróciłem się o poradę do trenera na siłowni oraz zakupiłem pierwsze suple - kreatynę (którą zaraz będę musiał na miesiąc odstawić), BCAA, carbo, koncentrat białka (a później i gainer) i do tej pory regularnie jem to wszystko, głównie wg zaleceń z opakowań i opinii z forów.
Plan wygląda tak:
dzień 1: Plecy i bicepsy
dzień 2: klatka, tricepsy, brzuch
dzień 3: nogi, barki
W niektórych ćwiczeniach nie mogę zrobić żadnego progresu (np. w wyciskaniu sztangi na ławce skośnej), a w innych pojawił się delikatny regres.
Z wagi 69 kg (wzrost 180) udało mi się przybrać 6 kg w przeciągu miesiąca beż żadnego planu diety. Jadłem więcej i bardziej różnorodnie, ale bez specjalnego zastanawiania się.
Obwody wzrosły o parę centymetrów ale bez większego szału. Dokładne pomiary prowadzę od początku lipca, co tydzień w dzień nietreningowy (np. klatka z 97 do 103 cm).
Zrobiłem badania, ale wszystkie wyniki są w normie, więc nie będę się tutaj zbytnio rozpisywał. W planach mam jeszcze zrobienie testosteronu, co być może uczynię w przyszłym tygodniu.
Postanowiłem zadbać o plan. Trener rozpisał mi dietę, której trzymam się już niemal miesiąc. A wygląda on tak:
5 posiłków dziennie
dzień nietreningowy: każdy posiłek po 25g białka, 20g tłuszcze, 50g węgle (ostatni posiłek tylko 10g tłuszcze)
dzień treningowy: okołotreningowo 30g białka, 20g tłuszcze (10g po), 70g węgle, później 20g białka, 20g tłuszcze, 55g węgle
O ile na początku wszystko było ok, o tyle coraz częściej bywam głodny, obwody przestały rosnąć, waga zatrzymała się w miejscu (a w ostatnim tygodniu nawet spadła do 73.5). Dodatkowym problemem jest zmęczenie, które coraz częściej i coraz mocniej dopada mnie nawet w trakcie treningu, o popołudniu po już nie wspomnę. Staram się spać 8 godzin na dobę. Wydaje mi się (ocena wizualna) że mięśnie delikatnie się zarysowały, ale przecież nie chodzi mi o to, żeby być żylastym, tylko żeby w końcu zrobić porządną sylwetkę.
Jeśli ktoś z was wie gdzie może tkwić problem, proszę o opinie, bo razem ze zmęczeniem zaczyna dopadać mnie demotywacja. Chcę widzieć w końcu jakieś wyniki.
Pozdrawiam!