nie odzywałam się bardzo długo a to dlatego, że w miarę sobie radziłam. Ćwiczyłam, ładnie jadłam i sylwetka się robiła sama :)
Od września mam przerwę ze względu na intensywny etap w moim życiu. Praca i uczelnia daje mi nieźle w kość. Okazało się też,
że mam niedoczynność tarczycy i Hashimoto.
Z tego co wyczytałam, przemiana materii wtedy bardzo spowalnia. Boję się, że przez moją głupotę sprzed 2 lat, czyli jedzenie 800 kcal i bieganie po 1h dziennie mogłam wyniszczyć organizm i do tej pory nie doszedł on do siebie. Przez ostatnie 4 miesiące dałam sobie luz z jedzeniem i treningami, ale teraz chciałabym pilnować jedzenia, kalorii i ćwiczeń tym razem już wiedząc, że nie szkodzę swojemu organizmowi.
Przez głodówki na pewno obniżyłam bardzo swoje zapotrzebowanie. Później nagle zaczęłam jeść więcej, stopniowo do około 2100. Przytyłam. Od początku 2018 roku zaczęłam ćwiczyć na poważnie i zeszłam do sierpnia do 1200-1500 kcal. Ale przez ten cały czas ćwiczyłam 4 razy w tygodniu. Jedyne efekty miałam wtedy, kiedy mocno obniżałam kalorie i dużo ćwiczyłam.
Na jakim poziomie mogę mieć teraz swoje zero kaloryczne, jeśli od 4 miesięcy w ogóle nie pilnuję diety, nie ćwiczę i prawdopodobnie od maja mam zdiagnozowane Hashimoto i niedoczynność? Czy wierzyć internetowym kalkulatorom, które jednak ustalają zapotrzebowanie dla ludzi zdrowych?
Jak ucinać kalorie żeby chudnąć, ale nie przemęczać tarczycy?
Zmieniony przez - arytmicznaxo w dniu 2018-12-30 21:42:12