W wieku 21 lat kolokwialnie wpadłem w depresje, patologiczna rodzina, nieudane związki, brak w dzieciństwie uwagi rodziców odnośnie mojego stanu zdrowia, ciagle upokarzanie przez najbliższych, i tak można wymieniać w kółko, przeszedłem piekło, być może są tu tacy, którzy zrozumieją, jak można miec rodziców, którzy zrobia w zyciu wszystko by upodlić i upośledzic własne dziecko konsekwentnymi działaniami. Długo musiałbym rozpisywać sie na temat depresji, dodatkowo z czasem doszła nerwica lękowa, leki nie działały, ale jak miały dzialac jaka Wracałem do domu, który był piekłem?
Pomyślicie sobie : skoro było Ci tak zle, to dlaczego siedziałeś w tym domu?
Ano dlatego ,ze zawsze miałem dziwny chod, który charakteryzował sie wysunięciem pleców do tylu, tak jakby nogi były bardziej z przodu, dziwiło mnie dlaczego tak wiele osób to prześmiewa. W szkole przerabane, w domu piekło, a jak wyszedłem na ulice to ludzie wskazywali na mnie palcem, co mnie bardziej dziwiło, bo nie raz widziałem niepełnosprawnych typowo i nigdy nie spotkałem sie z wytykaniem takiej osoby, ale widocznie we mnie było to coś co powodowało chęć wyszydzania.
Moi ukochani rodzice widząc mnie w depresji, bagatelizowali objawy mówiąc: weź sie do roboty, idz do ludzi, weź prochy... na wszystko mieli swoje rozwiązanie, a ja bałem sie każdego dnia, z czasem do depresji i nerwicy dołączyła hipochondria.
Zawsze wierzyłem w Boga i tylko to odwodzili mnie od popełnienia samobójstwa.
W domu ciagle sie nade mną znęcano, byłem intelektualnie genialnym dzieckiem, ale nauczycielom ten moj geniusz sie nie podobam, ciagle starali sie ze mną konkurować, wstawiali mi uwagi dyscyplinarne bym był pokorny, nigdzie nie było dobrze, matka od małego wolała ode mnie pieniądze i uświadamiała ,ze powinienem na nia zarabiać, a z drugiej strony trzymała ojca alkoholika z którym często sama pila.
Bałem sie opuścić domu bo czułem sie niepewnie, i ze strony socjologicznej jako istota społeczna w sumie odrzucona z tego społeczeństwa i ze strony rodzinnej jako dziecko bohater, które starych od najmłodszych lat trzymać musiało w ryzach, bo nie taz zostawili włączony gaz bez zapalania go albo coś wstawili by sie gotowało a woda odparowała i dom w płomieniach. Matka od zawsze stawiała na ojca i młodszego brata, który rowniez ćpał i pił, miał problemy z prawem od najmłodszych lat, a ja - jakkolwiek nieskromnie to brzmi - byłem wzorcowym dzieckiem - ale wielokrotnie myślałem o śmierci, nie miałem żadnej bliskiej osoby przez to, ze byłem zbyt inteligentny, miałem luźne logorae i zawsze wiele do powiedzenia, ludzie uznawali mnie za mądrego.
W każdym razie. - wiem, ze nie jest to forum psychologiczne ani psychiatryczne,
Ale 3 lata przeleżałem w lozku, przy wzroście 185 ważyłem 50 kg, mimo to udało mi sie przezyc, matka mnie nie dawała jedzenia, posiłkiem sie tym co znalazłem, mówiła często ze wcale nie wygladam chudo, ze zawsze taki byłem.
W sumie to kilkukrotnie otarłem sie o smierc ładując na Sor, ale mojej rodziny w ogóle to nie przejęło, miałem wrażenie ,ze już sam świat mnie nie chce.
Po 3 latach leżenia w lozku, gdzie jak wspominałem żadne leki nie pomagały w zwiazku z tym ze moje zaburzenia sensu stricto dotyczyły tego domu i zachowań najlbliszych w tym babki, ciotki, wujka itp itd, (wiem, pomyślicie, ze albo kłamie, albo jestem jakiś niedopasowany) w każdym razie po tych trzech latach doprowadziłem siebie jakims cudem do stanu co prawda nadal głębokiej depresji, ale podniosłem sie niż z łóżka.
I tu ad meritum,
W zwiazku z wieloma wydarzeniami, a w gruncie rzeczy depresja i zaleganiem w lozku, nie potrafię normalnie chodzić, tka jakbym w ogóle nie miał miesni, chodząc czuje ze cały organizm jest jakiś zbyt luźny, niestabilny przez co jak chodze to nie dość ze mam odchylone plecy do tylu, to jakby mam jeszcze ten anterior pelvic tilt plus sway back- tak to widzę, i idąc jakby kołysze sie przod tył,
Nie ma mowy o zrobieniu przysiadu bo nie podniosę sie nie podpierając dłoni o nogi, nie mogę tez biegać, bo jak próbuje to nie mam siły nawet oderwać nog, czuje sie jak kaleka, która pewnie jestem na dzień dzisiejszy, jeśli pomoże mi jakaś dobra dusza stad to będę rozpale te iskrę nadziei może bardziej i w końcu ucieknę z tego chorego domu mając większa pewności siebie,
Gdybym chociaż raz w dorosłym zyciu mógł zrobić serie przysiadów czy chociaż pobiec to byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemii.
Czy jakiś dobry człowiek mi pomoże? Mam 27 lat, a czuje sie jakbym miał 80, nie widzę już praktycznie sensu.
Błagam o pomoc, byłem o fizjoterapeuty, jeden powiedział, ze muszę wzmacniać mięśnie kręgosłupa, (przy ćwiczeniu gdzie leze na brzuchu, totalnie nie mogę podnieść klatki piersiowej minimalnie do góry z wyprostowanymi rękoma,
Jeszcze raz dziekuje za pomoc.
Zmieniony przez - domciok131 w dniu 2019-07-21 17:34:42