Witam serdecznie, mam poważny problem z narzeczoną, załamała się odkąd schudła i odbija się to też na mnie. Zacznę od początku, nigdy nie ćwiczyła na siłowni, ale tyłek i kształty miała naprawdę konkretne waga 55kg przy 164cm wzrostu, ale to było w Polsce... Od pół roku żyjemy w Holandii gdzie pracujemy jako order pickerzy - praca fizyczna, dźwiganie, duże chodzenia ( krokomierz od 7 do 10km dziennie i momentalnie schudła do 45kg, wygląda na strasznie wychudzoną i psychicznie koszmarnie to na nią wpłynęło, je tak samo jak całe życie standardowo ( śniadanie, obiad, kolacja, coś w pracy, coś słodkiego przegryzie przed tv), stara się jeść większe ilości, więcej słodkiego, ale to nic nie pomaga a ja już nie mogę znieść jej płaczu przy każdym ważeniu się, chcę jej pomóc, ale nie wiem już co robić... Wiem co zaraz napiszecie- lekka
nadwyżka kaloryczna i siłownia... Na siłownie na pewno nie pojdzie bo to ja juz zniszczy do końca przy takiej robocie i aktualnej sylwetce
wyliczanie kalorii ? Słabo? Słodycze, cola? Słabo... Tu moje pytanie !!!
Planowałem bardzo duża nadwyżke coś w stylu 5-6 tysięcy kcal na dzień ale z posiłkami jakie lubi, nieco tlustszymi, obfitymi, z dobrych produktow i zbilansowana proporcja w/b/t, w regularnych odstepach czasu. Wiem, że będzie w stanie tyle pochłonąć o ile te posiłki będą jej smakować i będą różne. Jak myślicie czy zda to egzamin?? Nadwyżka spora ale przy takim wysilku dziennie nie widze innej opcji. Z kalkulatorów wychodzi, że powinna jeść 2.6k kcal żeby przytyć, brednie. Mniej wiecej licze ile patrze co je dziennie i na pewno przekracza 3k, waga dalej stoi. Dlatego mój jedyny pomysł to 5/6k kcal ze zbilansowanych posiłków
Proszę o odpowiedzi, może jest tu również jakaś kobieta która miała podobny problem, jeszcze jeden kilogram na wadze mniej i wpadnie w depresje.