Z racji zamkniętych siłowni zainteresowałem się bardziej kalisteniką. Tydzień temu skończyło się tak, że próbowałem zrobić obrót 180* na drążku i za którymś razem poczułem lekki ból/dyskomfort w lewym barku. Tak naprawdę na drugi dzień odczułem skutki, gdyż nie mogłem już zrobić podciągania ( strasznie bolał mnie bark i sobie odpuściłem ) Stosowałem maść ibuprom sport, po dwóch dniach było spoko, zrobiłem normalnie podciąganie i stwierdziłem, że zrobię jeszcze drugi trening w południe No i tam znowu bark zaczął się odzywać i trwa do teraz.
Ból najgorszy jest rano, w ciągu dnia znośny - praktycznie nie odczuwam go do momentu napięcia mięśni, w barku zauważyłem jakby częściej mi 'strzelało'. Wczoraj się dobrze rozgrzałem i pomimo lekkiego dyskomfortu dałem radę zrobić podciągnięcia, ale wiadomo nie chcę robić nic na siłę i obawiam się, aby tego stanu nie pogorszyć. Dodatkowy problem stanowi fakt, że pewnie ciężko teraz dostać się do jakiegoś dobrego fizjoterapeuty ze względu na wirusa.
Stosować dalej maść? Odpuścić treningi czy po prostu dobrze się rozgrzewać i robić swoje?