Mam 20 lat, 176cm wzrostu, ważę obecnie 70kg. Trochę ponad trzy miesiące temu (1. marca) wzięłam się za siebie, bo ważyłam zdecydowanie za dużo (95kg). Stosowałam dietę raczej improwizując (tak, po przeczytaniu tutejszych artykułów już mi wstyd ;)). Jadłam około 1500kcal dziennie. Dieta była, wydaje mi się, zdecydowanie mało restrykcyjna, tzn jadłam wszystko. Proporcje wyglądały mniej więcej tak: 1/2 warzyw, 1/4 nabiału, 1/8 mięsa i ryb, 1/8 owoców oraz kasz, makaronu i pieczywa. Trzy razy w tygodniu chodziłam na aeroby (TBC) i maszyny (stepperki itp), od czerwca (po sesji ;)) ćwiczę pięć razy w tygodniu (nadal TBC). Obecnie kończę dietę kopenhaską i mam zamiar na tym poprzestać w kwestii diet (resztę niedoskonałości chciałabym wyrobić ćwiczeniami, planuję zacząć też treningi siłowe). Tyle tytułem wstępu.
Mój problem polega na tym, że wnioskując z tego, co przeczytałam tu na forum, schudłam zdecydowanie za dużo jak na tę ilość czasu, bo aż 25kg, a konkretnie 10kg w pierwszym miesiącu, 5 w drugim i znowu 10 od maja do teraz. Nie mam pojęcia jakim cudem i to mnie niepokoi. I tu moje pierwsze pytanie: czy to może być objawem jakichś problemów w moim organizmie? Czy powinnam wykonać jakieś konkretne badania?
Poza tym, jak piszecie wszędzie, i jest to zresztą fakt powszechnie znany, tak szybka utrata wagi może okazać się nietrwała. I tu pytanie drugie: czy w związku z tym powinnam zastosować jakieś dodatkowe środki ostrożności przy przechodzeniu na normalne odżywianie? Czytałam, że powinno się zwiększać ilość dostarczanych kalorii o ok. 100 dziennie co tydzień - czy może w mojej sytuacji powinnam teraz wrócić do 1500kcal i utrzymać je jeszcze przez jakiś czas? Albo też zastosować jakiś jeszcze inny sposób?
Jestem zupełnie zagubiona, a nie chciałabym zaprzepaścić tych - niezasłużonych ale jednak miłych - efektów.
Z góry dziękuję za odpowiedź :)
Pozdrawiam
-Shirley