Może troche historii w skrocie na poczatek. Miałem przerwe w cwiczeniach około 4 miesiecy spowodowany lekkim urazem prawego barku. W sumie nie było to nic powaznego ale na treningu objawialo się to bolem i dosc mocnym szczypaniem i nie był to bol miesni jak to zwykle podczas treningu bywa. Poczatkowo staralem się trenowac przez bol. Mowiac krotka zacisnac zeby i probowac dalej. Niestety on się tylko poglebial dlatego tez zdecydowalem się, i było to chyba najrozsadniejsze w tamtym czasie, zaprzestac treningow na jakis czas. Nie chcialem ryzykowac powazniejsza kontuzja. Było to pewne nadciagniecie i na szczescie od dosc dlugiego czasu nie odczuwam już zadnych dolegliwosci tego typu w tej okolicy. Krotka „rehabilitacja" pomogla i mogę spokojnie wznowic treningi. Problem natomiast pojawia się w tym jak nalezy się do tego zabrac gdyz co tu duzo mowic nie forsujac się probowalem na mniejszych ciezarach sprawdzic „ co po mnie jeszcze zostalo" od tamtego czasu. Niestety prawda jest taka ze sila i wytrzymalosc miesniowa nie sa w „ zadowalajacej formie „. Problemow z kondycja nie mam gdyz staralem się biegac 3 do 4 razy w tygodniu. Tu akurat mnie nic nie powinno zaskoczyc ;) .
Zastanawiam się nad treningiem obiegowym 3 razy w tygodniu z aerobami 2 razy tygodniowo w dni wolne od treningu silowego. Wzorowalbym się tu na treningu ACT. Pytanie z jakim się zwracam to z jaka intensywnoscia powinienem się zabrac do odrabiania strat. Czy system 3 razy w tygodniu silownia z 2 obiegami wydaje się uzasadniony i wlasciwy biorac pod uwage aeroby 2 razy w tygodniu? Przewidywalbym tak trenowac około miesiaca może poltora pozniej zastanowilbym się nad treningiem dzielonym. Mile widziane wasze opinie na ten temat
Pozdrawiam
Don't judge each day by the harvest you reap but by the seeds you plant.