Inspirujące ciosy w "nabiał"
Wyobraźmy sobie, jak 13 sierpnia w chicagowskiej United Center pod dziennikarzy podszywają się Zbigniew Zamachowski i Edyta Górniak (chyba, że Don King zaangażuje ją do zaśpiewania polskiego hymnu:), Krzysztof Krawczyk siedzi przy ringu jako fotoreporter "Wprost", walkę dla telewizji TVN komentuje Daniel Olbrychski, zaś każde pieniądze za miejsce w strefie ringside zapłacić gotowi są, powiedzmy, Krystyna Janda, Cezary Pazura, Marcin Daniec i Jerzy Urban.
Łatwo stwierdzić, że zatrudnienie Olbrychskiego jako komentatora jest prawdopodobne, gdyż odtwórca tytułowej roli w filmie "Bokser" jest fanem pięściarstwa, a ponadto był gościem w studiu podczas pojedynków Gołoty z Brewsterem i Adamka z Briggsem. Podobnie jest w przypadku zakolegowanego z Saletą, lubiącego boks Pazury (albo innego obdarzonego siłą komiczną aktora, Zbigniewa Buczkowskiego, który był w MSG podczas walki Gołoty z Ruizem). Można się również spodziewać obecności kolejnego artysty - kibica pięściarstwa, Dańca. W końcu materiału do kabaretowego skeczu gdzieś szukać trzeba, a Gołota raz już go zainspirował i powstał świetny "kawałek" napisany na bazie szybkiego lania, jakie sprawił "Endrjemu" Lewis. Kto wie, może do United Center zawita również przewrotny redaktor Urban? Po pierwsze, stać go na najdroższe bilety kupione nawet u najbardziej zdzierających skórę koników, a po drugie, do pisania inspirują go często ciosy poniżej pasa, których w polskiej polityce nie brakuje. Jednak co do uderzeń w "nabiał" były rzecznik rządu pewności mieć nie może, gdyż ostatnio, zwłaszcza przeciw Brewsterowi, Gołota walczył jak prawdziwy dżentelmen. Chociaż, zważywszy że Saleta upatruje swojej głównej szansy w wyprowadzeniu rywala z równowagi, nie można wykluczyć, że Andrew mu "przygołoci" w męskość albo potraktuje z główki.
Fikanie koziołków
Jeszcze ciekawiej byłoby, gdyby po przyjęciu w zastrzyku jakiegoś tajemniczego środka Gołota zaczął fikać koziołki w stylu posła Gabriela Janowskiego tłumaczącego, że został odurzony narkotykiem rozpuszczonym w napoju przez podstępnych rywali politycznych. Takie nietypowe zachowanie jest jednak bardziej prawdopodobne w wykonaniu innego walczącego 13 sierpnia na tej samej gali pięściarza, byłego championa wszech wag, Olivera McCalla. Podczas rewanżowej walki z Lennoxem Lewisem, po podobno przedwcześnie zakończonej rehabilitacji w klinice leczącej uzależnienie od narkotyków, odstawił on niezłą pantomimę, płacząc przy tym jak bóbr. Już sobie wyobrażam minę zapowiadanego jako jego rywala Tomasza Bonina, który jednak pewnie byłby mniej kunktatorski niż Lewis, węszący podstęp McCalla, który nieoczekiwanie znokautował go w pierwszej walce, i lałby płaczącego Olivera bez większych rozterek.
A wracając do fikania koziołków, to każdy uczeń podstawówki wie, że od tego ekscentrycznego zachowania niedaleko do jeszcze ciekawiej kojarzącego się redaktorowi Urbanowi słowa przewrót. A przecież Saleta opanował przewrót w tył do perfekcji, co udowodnił w rewanżowej walce z Krasniqim. Efektownie z matą zapoznawał się również Gołota, który w "walce" z Brewsterem niemal wypadł z ringu. Właściciel prześmiewczego tygodnika "Nie" miałby więc uciechy nie mniej niż Hefner podczas castingu króliczków "Playboya".
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)