Rywali rozbija w puch, wygrał 36 z 37 walk (jedyną porażkę zafundowali mu nieuczciwi sędziowie). Ale z huraganem nie miał szans. - Musiałem uznać jego wyższość - żartuje Maciej Zegan (29 l.).
Polak (ringowy przydomek Boom Boom) nie ma ostatnio szczęścia. Promotor Don King obiecywał mu wspaniałą przyszłość. Ale Zegan zamiast boksować - głównie czeka. - Nie wiem ani z kim, ani gdzie, ani kiedy miałbym boksować - przyznaje.
Najpierw mówiło się o pojedynku Polaka z LeaVanderem Johnsonem. Niestety, ostatnia walka Amerykanina skończyła się tragedią. Johnson stracił przytomność i zmarł kilka dni później...
Teraz Zegan znów musi czekać. Tym razem przez... huragan. -Biuro Dona Kinga znajduje się na Florydzie - tłumaczy. - Z tego, co wiem, bardzo ucierpiało w czasie któregoś z tych ostatnich huraganów. No i dlatego wciąż nic nie wiem.
Do Stanów Zjednoczonych poleciał menedżer "Boom Booma", Andrzej Wasilewski. - Mam stoczyć pojedynek z poważnym rywalem, prawdopodobnie na początku grudnia. Trenuję ostro we Wrocławiu i czekam na telefon z Florydy - wyjaśnia Zegan. - Stawką mojej następnej walki ma być pas mistrza świata wagi lekkiej i dlatego jestem tak cierpliwy. Mam tylko nadzieję, że klęski żywiołowe nie będą mnie już prześladować - kończy ze śmiechem.
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)