Ano, było to tak: Trening aerobowy na nogi robiłem sobie codziennie, posiłkując się rowerkiem. Polegał on na wbieganiu po schodach (Mieszkam 7-piętrowym bloku, było gdzie pobiegać;), poza tym stawałem na palcach i inne ******ły, zwykle jakieś pół godziny dziennie, tak że wieczorkiem mocno "kuły" mnie ścięgna. No i oczywiście rowerek - Starałem się jeździć codziennie po jakieś 30km, żeby się nie przemęczyć, ale nie zawsze wychodziło, dlatego zrobiłem tylko 1400 ogółem;)
Moja dietka... Typowa redukcyjna, policzyłem kalkulatorkiem swoje zapotrzebowanie, wyszło mi 3050Kcal - Na śniadanie spora micha ryżu na mleku ok.
500Kcal(początkowo dosładzałem sobie cukrem trzcinowym, ale aż takim rockefellerem nie jestem), na drugie śniadanie 3 kanapki z razowca upakowane jakąś drobioówka, albo w ostateczności żółtym serem. Na Trzecie śniadanie - to samo, na obiad co tam starsza upichciła (Odżywiamy się zdrowo - Drób, ryby, ryż, czasem rosołek:D), a na kolację jogurt 500ml. Razem zazwyczaj wychodziło ok. 2500-2600Kcal.
I tak to mniej więcej wygląda. Wszystko (chyba) jest w porządku, katabolizmu raczej nie podłapałem, nie odwadniałem się, nie czułem się osłabiony przez ten czas... Dlatego tak mnie dziwi brak postępów.