Przemysław Saleta miał walczyć na bokserskiej gali w Krakowie, ale nie wyszedł na ring, chociaż był już przebrany, na rękach miał bandaże. - Nagle źle się poczuł i jego walka się nie odbędzie - poinformował spiker. Ta informacja została przyjęta gwizdami. Organizatorzy jeszcze raz próbowali namówić byłego mistrza Europy do walki. Konferansjer zapowiedział nawet, że "Saleta jednak poczuł się lepiej i wystąpi w ostatniej walce wieczoru". Po kilkunastu minutach ogłoszono jednak, że Salecie znowu się pogorszyło.
- Bzdura, nie walczyłem, ponieważ organizatorzy nie wywiązali się z umowy - mówi Saleta. - Walczyć miałem charytatywnie, jedynie za zwrot kosztów przygotowań do imprezy oraz bilet powrotny z USA do Polski. Bilet przysłali, ale kosztów nie zwrócili.
- O jaką sumę chodziło? Wstyd mówić. Tysiąc dolarów, tyle kosztowały mnie przygotowania. Ta suma ani mnie ziębi, ani grzeje, ale nie mogłem pozwolić na to, żeby tak mnie traktowano.
- Jestem mocno rozbity tym, co się stało. Myślałem, że stoczę w Europie ze 3 pojedynki i dostanę szansę walki o mistrzostwo Europy. Wracam do USA. Prawdopodobnie na stałe.
źródło: Dziennik Polski