Jak Maciek Górski zacząłeś ze sportami walki?
- W wieku dziesięciu lat trafiłem do klubu karate w rodzinnym mieście Koninie. Zajęcia mi się bardzo spodobały, dlatego zacząłem natychmiast trenować. Walka interesowała mnie zawsze, dlatego sporty walki wzięły w moim przypadku górę nad bieganiem, piłką nożną i ręczną.
Jak wspominasz przygodę z karate?
- Było to dla mnie bardzo długie i ciekawe doświadczenie. Dużo radości, wspólne wyjazdy na obozy i zawody, mnóstwo przyjaciół. I wszystko w atmosferze ciężkiej pracy na treningach. Karate dało mi w życiu bardzo wiele i chociaż różnie to bywało jestem wdzięczny swoim wszystkim trenerom, którzy dali mi możliwość trenowania i mieli do mnie cierpliwość.
Chcesz im coś powiedzieć?
- Wielkie dzięki!
Skąd pomysł występów w formule MMA?
- Pomysłodawcą był mój serdeczny znajomy Andrzej Górski. Wypatrzył mnie i zaproponował żebym zaczął się przygotowywać do walk MMA. Nie ukrywam, że była to dla mnie nowość. Nie mówię o samej formule, lecz o fakcie, że będę mógł startować nie tylko na zawodach karate. Musiałem to wszystko przemyśleć. Jednak zdecydowałem się i podjąłem wyzwanie. Zacząłem na dobre w 2005 roku i uwierz, że musiałem przejść długą drogę, aby znaleźć się w tym miejscu.
Co dalej?
- Nie poprzestanę na teraźniejszości. Nie zamierzam się cofać, ani zwalniać tempa. Chcę codziennie uczyć się czegoś nowego. Ja po prostu kocham MMA. Co prawda nie ma tutaj danów czy pasów, a poziom twoich umiejętności wyznacza fakt ile trenujesz i jak się do tego przykładasz. Ktoś, kto nigdy nie trenował mieszanych sportów walki nie zdaje sobie sprawy, jakie jest to ciężkie.
Zmiana dyscypliny nie była dla ciebie trudna?
- Ciężko stwierdzić. Chciałem walczyć, lecz musiałem nauczyć się bardzo dużo. Trenując karate nigdy nie zamykałem się w swoim systemie i nie twierdziłem, że jest on najskuteczniejszy. Na zajęciach ćwiczyliśmy jakieś chwyty, ale wiedzieć jak wygląda konkretna technika nie oznacza, że trzeba umieć ją zastosować.
Więc jak zacząłeś sobie przyswajać walkę w parterze?
- Wysiłek "parterowca" jest inny, dlatego musiałem się do tego przyzwyczaić, nauczyć. Kosztowało mnie to dużego nakładu sił, lecz jak mówią moi trenerzy jest coraz lepiej. Jednak sam z doświadczenia wiem, że czasami trzeba wyjść po treningu na czworaka lub zaliczyć deski żeby wiedzieć, że nie wszystko się umie. Jeśli trenujesz karate, judo lub jakąkolwiek inną dyscyplinę sportową i twierdzisz, że wszystko już wiesz, to znaczy, że właśnie przestałeś się rozwijać.
Kto pomaga tobie w przygotowaniach do walk w MMA?
- Moim głównym trenerem jest Michał "Ciepły" Stanisławski. Korzystając z okazji chciałem jemu serdecznie podziękować za wszystko, co dla mnie robi. Za to, czego do tej pory mnie nauczył, a w szczególności za to, że jest przy mnie zawsze, kiedy zbieram laury oraz w chwilach, gdy jest krucho. Michał jest skarbnicą wiedzy i doświadczenia. Wspaniały człowiek i przyjaciel. Trenerze wielkie dzięki! Poza "Ciepłym" pracuje również z Kubą Zawadzkim. Jego lekcje jiu jitsu nauczyły mnie wiele. Między innymi dzięki nim wygrałem swoją ostatnią walkę. Nie mogę również zapomnieć o wszystkich trenerach "Copacabana Fight Club". Marek, Leszek oraz Piotrek dla was również ogromne podziękowania. Teraz czas na stójkę. Całkiem niedawno podjąłem współpracę z Marcinem Grzybem, instruktorem muay thai w klubie "Rosomak". Bardzo chwalę sobie te zajęcia. Bardzo ważne są kombinacje stójka-parter. Na tarczach Marcin pozwala mi to realizować. Mogę łączyć ciosy z obaleniami, zajmowaniem pozycji w parterze. Również chciałem podziękować wszystkim moim sparingpartnerom, pomagacie mi bardzo. Jesteście dla mnie jak rodzina.
Jak oceniasz swoje postępy? Nad czym musisz jeszcze popracować?
- Zapytaj moich trenerów. Oni są bardziej kompetentni
W karate osiągnąłeś wszystko. Co zamierzasz osiągnąć w MMA?
- Wszystko!
Czy są osoby, którym zawdzięczasz najwięcej w swojej karierze zawodniczej?
- Owszem. Wiele zawdzięczam najbliższej rodzinie, szczególnie bratu Przemkowi. Oni byli ze mną nawet, gdy było ciężko. Na pewno tym, co we mnie wierzyli i pomagali w rozwoju kariery. Również tym, którzy byli sceptycznie nastawieni, a nawet złośliwi. Tacy ludzie dają mi najwięcej siły, największą motywację
Co byś robił w życiu gdyby nie karate i teraz mieszane sporty walki?
-Trudne pytanie. Naprawdę nie wiem. Chyba coś, co dałoby mi odpowiednią dawkę adrenaliny.
Czym dla Maćka Górskiego jest bycie w KSW TEAM?
- Zaszczytem i honorem. Dziękuje moim promotorom, którzy dali mi szansę. Myślę, że było warto i są ze mnie zadowoleni. Wierzę, że razem jeszcze dużo zdobędziemy.
Artur Przybysz / konfrontacja.com
Zmieniony przez - FightOrDie w dniu 2008-05-04 16:06:39