SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Marek Szmigiel: Ochraniam gwiazdy

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 2198

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 10 Napisanych postów 1025 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2631
Marek Szmigiel: Ochraniam gwiazdy
Rozmawiał Jakub Wiewiórski 2008-11-26, ostatnia aktualizacja 2008-11-26 15:02
Opiekował się Charlize Theron, Laurą Dern i Valem Kilmerem. To dzięki niemu najważniejsi goście festiwalu Plus Camerimage czują się bezpieczniej niż u siebie w domu

Jakub Wiewiórski: Wzrost?

Marek Szmigiel: 193 cm.

Waga?

- Staram się trzymać stówkę.



Języki?

- Rosyjski i niemiecki dobrze. A angielski kontaktowo.

Wielu marzy o takim życiu, jakie pan ma...

- Tak, tak. Czarny garnitur, okulary, krawat. Gwiazdy tuż obok i błyski fleszy. Ale to ta przyjemniejsza część mojej pracy. Bo kiedy dostanę kontrakt, żeby jechać w niebezpieczne miejsce, garnitury idą na bok. I zajęcie jest inne. Jest dużo kurzu, adrenaliny. I nie ma już łatwego życia.

Od kiedy ochrania pan gwiazdy?

- Zacząłem ponad 20 lat temu w armii od ochraniania VIP-ów. Później m.in. chroniłem papieża podczas jego pielgrzymki. A na początku lat 90. przeszedłem do sektora prywatnego. Osłaniałem najbogatszych ludzi w Polsce, także muzyków - Jona Bon Jovi, Marka Knopflera czy Jean Michela Jarre'a. I oczywiście filmowców. Piękne kobiety, takie jak Izabella Scorupco, Charlize Theron, Claudia Schiffer czy Laura Dern oraz przystojniaków - Johna Malkovicha, Eda Harrisa, Willema Dafoe, w ubiegłym roku Vala Kilmera. To był gość! Kompletnie wyluzowany. Zanim podejmę się ochrony, staram się jak najwięcej dowiedzieć o przyzwyczajeniach i upodobaniach ochranianego. Ktoś przecież może nie lubić, gdy się przy nim pali lub słucha określonego typu muzyki. A jeśli jeździ tylko samochodami z siedzeniami z jasnej skóry, to nie przyjeżdża się po niego autem z czarną dermą. O Kilmerze nasłuchałem się wiele. I obawiałem się, że mogą być problemy, bo lubi sobie poszaleć. A okazało się, że to niezwykle sympatyczny, wesoły i bezkonfliktowy człowiek.

Czyli bywają konfliktowi?

- To nie są gwiazdy, tylko ludzie, którym się wydaje, że nimi są. Jednak najgorsi bywają menedżerowie, którzy nie dorośli do swojej roli. Wymyślają dziwactwa, o których gwiazda nawet nie wie. Na przykład piszą w kontrakcie, że różowe kwiatki mają stać w lewym rogu garderoby i stawiają w tym miejscu trzy wykrzykniki. A potem gwiazda nawet się w tej garderobie nie pojawia.

Czy nawiązuje pan bliskie relacje z gwiazdami?

- Świetny kontakt miałem z Peterem Weirem. W sytuacjach, gdy przebywa się z kimś przez kilka dni, ludzie się otwierają. Bo na co dzień żyją w dużym stresie, mają napięte terminy. Gada się i o rodzinie, i o codziennych sprawach. Ale wszystko zostaje między nami. To są ludzie z klasą, chylę przed nimi czoła i podziwiam ich za to, co stworzyli. Staram się być wobec nich zawsze w porządku i daję z siebie wszystko, żeby się dobrze czuli. Mogą na mnie liczyć w każdej sytuacji. Nie chodzi tylko o to, że ktoś wyskoczy z nożem i będę musiał mu złamać rękę albo wyciągnąć broń. Bardziej chodzi o to, żeby w hotelu zawsze byli poinformowani, o której przyjedziemy, na które piętro chcemy się dostać, a my żebyśmy wiedzieli, czy drzwi otwierają się do środka, czy na zewnątrz. Nie może się okazać, że nie można wejść do windy, bo siedzi tam czterech ludzi z walizkami. Albo że nie można podjechać limuzyną pod hotel, którego pół wynajmujemy za 100 tys. zł, bo pierwszeństwo ma samochód z dostawą buraków dla kuchni. A z takimi sytuacjami zdarza mi się zmagać.

Z kim jeszcze najmilej spędził pan czas?

- Świetnie się rozmawiało z Valem Kilmerem. Z jego asystentem wymienialiśmy się później, mailami. Bardzo sympatyczna okazała się Laura Dern. Jej dzieci zabierałem do parku - pierwszy raz widziały śnieg. Przyjacielski kontakt mam z Davidem Lynchem, który często przylatuje do Polski.

Bawią pana aktorzy grający ochroniarzy albo żołnierzy w filmie?

- Na potrzeby filmu robi się różne rzeczy. W kinie amerykański żołnierz biegnie w rozpiętym hełmie, a kiedy pada, wciąż ma go na głowie. Parę lat tak spędziłem i jakoś sobie tego nie wyobrażam. Niech pan też założy na siebie te wszystkie klamoty: niezbędniki, granatniki, broń długą, krótką i z tym biegnie. Jak się w tym przewrócisz, to już nie wstaniesz. Ale wiadomo, że w filmie wszystko musi ładnie wyglądać.


Co trzeba umieć, żeby być dobrym bodyguardem?

- Mam zasadę: trzeba być samodzielnym i umieć jak najwięcej. Najważniejsza jest sprawność psychofizyczna, operatywność i umiejętność przewidywania. Trzeba być odważnym, ale odwaga nie polega na tym, żeby pchać się do pierwszego szeregu. Bo dostaniemy kulkę w głowę i już po naszej odwadze. Istotna jest umiejętność strzelania w każdej sytuacji. Nie chodzi o strzelanie sportowe. I trzeba ćwiczyć. Biorę udział w szkoleniach na całym świecie. Pracuję w Ameryce Południowej i Środkowej, na Wschodzie i na Zachodzie. Należy świetnie prowadzić samochód. Jestem też płetwonurkiem i spadochroniarzem. Zawsze chciałem to robić. I robię.

* Marek Szmigiel, bodyguard, licencjonowany członek i instruktor IBA (Międzynarodowej Organizacji Agentów Ochrony Osobistej), założyciel i szef Polskiego Związku Bodyguardów

Przystoi aby Ojczyzna droższa nam była niz my sami sobie.

Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Kiedy przestać?

Następny temat

Uzbrojony anioł stróż

WHEY premium