MOJA ODPOWIEDŹ:
Uproszczając - każdy trening to mieszanka dwóch czynników: treningu i odżywiania. Jeżeli trening jest maksymalnie nastawiony na wytrzymałość a odżywianie jest dietetyczne to wtedy dochodzi do utraty tłuszczu i spadku masy ogólnej (mamy wtedy takiego Kenijczyka w biegu na 10 km). Gdy trening jest na siłę, a odżywianie maksymalnie kalorycznie - wtedy mamy masowych potworów. To logiczne. Jednak co się dzieje gdy trening jest wytrzymałościowy a odżywianie maksymalnie kaloryczne? no niestety tutaj mało kto wie co powiedzieć.
Ja twierdzę ze wtedy nic się po prostu nie dzieje, prócz tego że człowiek funkcjonuje doskonale bo jest TO właśnie w idealnej zgodzie z jego naturą. Jednak na darmo nie osiąga się takiego zdrowego optimum. Można wprowadzić pewne dodatki do treningu aby osiągnąć jakiś konkretnie pożądany efekt. Np. w postaci ciężko wykonywanych podstawowych ćwiczeń (klata, przysiady, martwy). Wtedy prócz świetnego zdrowia i kondycji dodatkowo rośnie jeszcze mięsień (pamiętajcie że dieta pozostaje wysokokaloryczna). Jeżeli do tego ćwiczenia wytrzymałościowe (zamiast samego biegania i pierdół) będą dodatkowo angażowały mięśnie (bo w boksie ciężki worek, brzuszki, każdy sparing, skakanka nawet, oraz samo zadawanie ciosów naprawdę jest dla mięśni niesamowitym wysiłkiem) to wtedy organizm reaguje już jednak zdecydowanym wzrostem masy mięśniowej w odpowiedzi.
Teraz tę bardzo uproszczoną regułkę i moje przemyślenia rozłóżmy w czasie na kilkanaście lat systematycznego treningu, dokładania każdego kilograma z rozsądkiem, każdego zbędnego kilograma pozbywania się intensywnym treningiem (który ciągle angażuje mięśnie a nie tylko krążenie), unikania kontuzji i wreszcie, najważniejsze, posiadania doskonałych genów - wtedy można się cieszyć ciałem szybkim, mocnym, silnym i bez tłuszczu. Jeżeli którykolwiek z tych procesów (a zwłaszcza czas!) zostanie pominięty wtedy kończy się innym efektem.
Czyli efekt wzrostu masy mięśniowej, bez tłuszczu, plus wzrost wytrzymałości można osiągnąć nawet treningiem wytrzymałościowym, z tym że wymaga to więcej czasu, więcej roboty. Standardowe ciężkie ćwiczenia i żarcie jest jednak najszybszą drogą do dużej masy więc i częściej wykorzystywaną (efektem ubocznym jest tłuszcz i często brak kondycji niestety).
WASZA ODPOWIEDŹ:
"koksy"
- ja zaś twierdzę że człowiek nie uprawiający sportu zawodowo nie musi być stale w życiowej formie i nie musi co jakiś czas dźwigać organizmu po upadku jakiego on doznaje po każdej walce na ringu. Jemu nie potrzeba więc koksów, bo ma czas, ma inny wybór i wreszcie nie niszczy organizmu walką na ringu.