Saul Alvarez (40-0-1, 29 KO) to prawdziwy pechowiec jeśli chodzi o dobór rywali. Od dawna wiemy, że kolejny raz zobaczymy go w ringu 15 września, ale nie wiemy jednak dokładnie z kim. Pierwotnie jego przeciwnikiem miał być dysponujący znakomitymi warunkami fizycznymi „Mściciel” czyli Paul Williams, niestety z walki z „Canelo” i z prowadzenia dalszej kariery wyeliminował go tragiczny wypadek motocyklowy. Kiedy bokserski świat zdążył otrząsnąć się z dramatu Williamsa, jego zastępcą miał być efektowny James Kirkland, ten jednak wciąż leczy uraz ramienia i nie zdąży przygotować się na wrzesień. Kiedy wydawało nam się, że Golden Boy Promotions znalazł rozwiązanie i zestawił z ,,Canelo" równie efektownego Victora Ortiza, ten ku niespodziance wszystkich… poddał się po dziewiątej rundzie pojedynku z Josesito Lopezem z powodu złamanej szczęki i tym samym miliony przepadły, a jego pojedynek z Meksykaninem został odwołany. Obecny na walce Alvarez był bezradny i mógł jedynie wzruszyć ramionami robiąc minę zbitego psa.
Co dalej ze złotowłosym wojownikiem? Tego jak na razie nie wie nikt. Możemy natknąć się na wiele plotek, w których grono zawodników wyraziło chęć zmierzenia się z młodym Meksykaninem obdarzonym irlandzką urodą. Promotor Bob Arum czyli cappo di tuti cappi firmy promotorskiej Top Rank twierdzi, że chęć walki z Alvarezem złożyli tacy zawodnicy jak Carlos Quintana czy Austin Trout, a oprócz nich "Canelo" wyzwali do walki Marcos Maidana, Erislandy Lara i Vanes Maritrosyan.
Spośród wyżej wymienionych nazwisk najlepszym wyborem byłby prawdopodobnie utalentowany Austin Trout, ale potencjalny pojedynek z nim niesie za sobą pewien problem. Trout nie walczy często ani nie walczy efektownie, jest zabójczo skuteczny, ale nie ma na tym świecie mocy, która wygenerowałaby dobry wynik sprzedaży pakietów PPV. Przeciwieństwem Trouta jest tu Marcos Maidana, który walczy niezwykle efektownie i jest typowym argentyńskim zabijaką. Tu natomiast pojawia się jeszcze większy problem, ponieważ Maidana jest małym zawodnikiem i mógłby mieć ogromne problemy z skutecznym przeciwstawieniem się z trudem mieszącemu się w limicie 154 funtów Alvarezowi. Oprócz tego Maidana wyraził ostatnio chęć skrzyżowania rękawic z jego równie mocno bijącym rodakiem, Lucasem Matthysse i to biorąc pod uwagę wszystkie czynniki byłby rozsądniejszy wybór, który wygenerowałby dużo emocji w połączeniu z pieniędzmi. Erislandy Lara oraz Vanes Maritrosyan może i są utalentowanymi pięściarzami, ale ich problem podobny jest do problemu Austina Trouta. Nie walczyli nigdy na gali sprzedawanej w PPV i osobiście wątpię, iż potrafiliby wygenerować zysk taki jaki wygenerowałby Williams, Kirkland czy Ortiz. Lara przegrał co prawda kontrowersyjnie pojedynek z „Mścicielem”, ale od tego czasu pokonał jedynie niezbyt wybitnego Rolanda Hearnsa syna legendarnego Thomasa. Maritrosyan natomiast pomimo nieskazitelnego rekordu (32-0, 20 KO) nie został jeszcze do tej pory poważnie przetestowany i widocznie unika większych wyzwań.
Spośród kandydatów do walki z Alvarezem moim faworytem wydaje się być mimo wszystko Carlos Quintana, który mimo kilku porażek potrafił w przeszłości (jako pierwszy) pokonać Paula Williamsa, niepokonanego wtedy Joela Julio czy ostatnio zdemolować Deandre Latimore. Wspomniana ostatnia walka 36-letniego już „El Indio” pokazała, że jego bokserskie atuty nie zniknęły i wciąż ma czym uderzyć (29 zwycięstw, 23 przed czasem). Quintana to zawodnik, który może nie jest bokserskim wirtuozem, ale na pewno w pojedynkach daje z siebie wszystko, zostawia serce na ringu i na tą chwilę to prawdopodobnie najlepszy medialnie wybór dla wciąż nieprzetestowanego "Canelo".
Ostatnim dzwonkiem na sprzedaż PPV jest szybkie podpisanie kontraktu na walkę, ponieważ jego opóźnianie może spowodować skrócenie czasu przeznaczonego na odpowiednią reklamę walki, a co za tym idzie mniejsze wpływy ze sprzedaży pakietów. Jednak czy Portorykańczyk jest w stanie wygenerować PPV w meksykański Dzień Niepodległości? Wszystko okaże się w niedługim czasie, równie dobrze walka może być pokazana w zwykłym systemie telewizyjnym, a wtedy przeciwnikiem perspektywicznego Meksykanina może być ktokolwiek z wyżej wymienionej listy. Taki rozwój rzeczy stanowiłby z pewnością porażkę dochodową jeśli chodzi o korespondencyjny "pojedynek” Meksykanina z świetnie zapowiadającą się walką Julio Cesara Chaveza Jr. z Sergio Martinezem.
Jedno jest pewne - Saul Alvarez pomimo efektownego zwycięstwa nad cieniem cienia podeszwy wielkiego mistrza jakim niewątpliwie był „Sugar” Shane Mosley, jest dotychczas największym pechowcem bokserskiego świata, jeżeli chodzi o dobór rywali. Na razie „Canelo” może jedynie wzruszać ramionami i czekać na rozpoznawalnego przeciwnika, który walczy efektownie ale i wygeneruje odpowiednie przychody, które mogłyby się równać z galą w Las Vegas. Moim zdaniem 22-letni Alvarez z wielu względów, sportowych i finansowych nie może pozwolić sobie na porażkę w tak ważny dla niego dzień więc szczerze wątpię, że zdecyduje się na pojedynek chociażby z niebezpiecznym, ale nieznanym Larą czy Troutem. Wbrew zachwytom nad ,,wielkim" Alvarezem uważam, że nie został on do tej pory przetestowany i jeszcze przez długi czas nie będzie, gdyż niesie to za sobą wielkie ryzyko. Jest on nowiem przysłowiową ,,maszynką do robienia pieniędzy" na Meksykanach, którzy widzą w nim przyszłego lidera rankingów pound for pound.
Ten i wiele innych felietonów na BoxingBet.pl :)
Co sądzicie o sytuacji Canelo?
Zmieniony przez - b7arteQ w dniu 2012-06-26 00:13:51
Zmieniony przez - b7arteQ w dniu 2012-06-26 00:14:13