od razu napiszę, że rok 2011/2012 ( do połowy ) to koszmarny rok, zbieg wielu komplikacji rodzinno-zawodowo-finansowych, generalnie - tragedia.
można ten rok przyrównać do równi pochyłej, zakończonej poważną próbą samobójczą. Obecnie składam życie ponownie. Daruję sobie ekshibicjonizm i przejdę do pytania :P
Jaką dietą mogę próbować wyciągać się z fizycznego marazmu? Staram się jeść mniej więcej tak:
rano około 7 - dwie kromki chleba razowego, serek wiejski x 2 lub 6 jaj + łosoś
południe - 200g piersi z kurczaka + 100 gr ryżu
popołudnie - np. makrela wędzona + 2 kromki chleba razowego + 2 pomidory
wieczór - dwie puchy tuńczyka + papryka
noc - 4 piwa ( przed snem , 2,3 x w tygodniu ) ( wiem, do wywałki )
P.S.
Nie zawsze było źle:)
Wcześniej pół-zawodowo tenis, zawsze był jakiś sport, waga 84 / 186.
Wcześniej dieta low-carb.
Teraz waga 110, zadyszka ciężka przy pierwszym piętrze.
Doradźcie, proszę. Bez krzepy fizycznej nie rozwiąże chyba reszty kłopotów:(
This is the best deal you can get.