Ćwiczę w domu ( drązek hantle domator)od 3,5 miesięcy, nie narzekam, nabralem 5-6 kg generalnie widac, ze przestałem siedziec calymi dniami przed komputerem i wziąłem się za siebie. Jestem szalenie zadowolony, bo wszystko ładnie rośnie i sylwetka robi się zdrowsza. Jednak brzuch... zasmiecany przez cale wakacje. Góra pod żebrami- okej, nawet widac zarys mięsni, jednak od pępka w dół...dno i dwa metry mułu. Opona jak do traktora :D Jako, że zleciało troche śniegu na łąkach, mam możliwośc biegania(no dobra wczesniej mi sie nie chciało) generalnie tydzien wygląda tak.
1.trening siłowy
2.interwały
3.trening silowy
4.interwaly
5.trening silowy
6.interwaly/takie sobie truchtanie
7.wolne
Na diecie skupię się po maturach. Na razie wyeliminowalem slodycze, nocne podzeranie, nie pamiętam jak smakuje cola. Jem często, zdrowo a mniejsze porcje, co jakies 2-3 godzinki. Tu rodzi sie kilka pytan- gdy szukalem odpowiedzi na forach dostalem tylko zawrotów glowy.
1. Interwaly robię od 2 tyg. fajnie poleciałem w pasie z cm, ale czy to dobry pomysl, aby przeplatac je z treningami siłowymi?( po nogach daje dzien wolnego)
2. Czy budowanie masy będzie strasznie trudne(złowieszczy katabolizm ;>)? Bo na ''chlopski'' rozum to organizm ma świetny zapas energii w ''oponce'', więc dlaczego mialby zzerac mięcho?
3. Dieta nie jest stricte masowa ( jak mówiłem bedę mial do niej glowe od konca maja)więc brzuch powinien leciec, a mięsnie zawsze cos rosnąc przy sumiennym treningu. Wyplaszcze brzuch- ograniczenie biegania i miesnie rosną szybciej-dobrze rozumuje?
Mam tyle wątpliwosci po przeczytaniu wielu postów, gdzie niektórzy piszą iż zrezygnowali z 2h tygodniowo grania w piłkę zeby uchronic się od spalania mięsni...
Gdy odkryłem moc interwalów wydawalo mi się, że trening siłowy+spalanie zbędnego tluszczu taką katorgą jaką niewątpliwie są int. + jedzenie z głową to klucz do sukcesu.
Gdyby ktoś doświadczony(który przeżył podobne eksperymenty na własnej skórze, a nie nasłuchał sie szwagra)wytlumaczyl mi tak ogólnie czy dobrze mi się WYDAJE, bylbym szalenie wdzięczny.
piona.