dieta trzymana, wpadł jeden cheat day w zeszlym tygodniu i dzisiaj tez mnei poniosło, przyszedlem ze szkoly a mama ciastka upiekla no i sie zaczelo, zjadlem ich chyba z 15 (ale to takie malutkie, aczkolwiek przyjalem z nich z 1k kalorii), kanapke z miodem, rodzynki, orzechy, pulpeta rodzicow z obiadu... kolacji nie zjem mimo wszystko ale i tak dzisiaj ladnie z 2k kalorii podrzuciłem dodatkowo
tutaj powstaje małe pytanie
w zasadzie od 3 tygodni nie sttraciłem ani kilograma, waga ta sama co była. w pasie rpzez te 3 tygodnie spadło ok 1,5 cm. zaczyna to wszystko bardzo wolno spadać a kalorii nie mam z czego ucinać , bo jak jem 1600-1700 a utnę z 200 to bede chodzil glodny caly dzień. wegli też nie mam z czego uciac a nie chce rezygnowac z rodzynek albo banana do owsianki, bo juz wystarczy ze jem ja codziennie od 2 miesięcy i nie chce z tego rezygnować, probuje sobie ja urozmaicać.
pytanie jest takie, czy jesli raz na tydzien (tak jak dzisiaj) przekrocze dzienne zapotrzebowanie o jakieś 2k kalorii, no - przyjmijmy, że zjem 3,5k (czyli prawie 2k więcej niz codziennie) to czy to pomoze mi rozkrecic metabolizm ? czy takie cheat daye raz w tygodniu sa ok? aerobow tez nie mam jak zwiekszyc bo je robie...
czekam na jakies odpowiedzi bo na moich 9 postów tylko kolega wyżej udzielił mi rady