Zacznę od tego, że przedstawię wam moją krótką historie. Od małego zawsze byłem drobnym chłopakiem, do tego naprawdę niskim. Z opowiadań taty, dowiedziałem się , że miał ten sam problem co ja. Chyba od zawszę mam niedowagę i to dużą! Mój problem polega chyba na wybrzydzaniu przy jedzeniu. Jeżeli chodzi o fast-foody wpierdzielam wszystko jak leci.
Ale są produkty, których się nie tykam..
-Pasztet
-Szynka
-Pomidory
Aktualnie mam prawie 20 lat na karku, 176cm wzrostu i ważę 54kg od jakiś 3 lat. Chodziłem już na siłownię po miesiącu było widać fajne efekty dzięki temu , że nie mam ani grama tłuszczu.. Z braku czasu i przygotowań do matury to olałem. Warto dodać, że kiedy staram się naprawdę dużo jeść np. święta wystarczy jedna wizyta w klozecie i wszystko z siebie wypróżnię. Tak jak mówiłem wyżej, nie wiem czy mam w ogóle szanse by przytyć.
Dużą rolę na pewno odgrywają tutaj geny które odziedziczyłem. Mój ojciec zaczął tyć dopiero koło 23-25 roku życia. Patrząc na mojego młodszego brata , jest najmniejszy i najchudszy w klasie. Choć on, je wszystko jak leci. Codziennie trenuje piłkę nożną i jest w lidze jest super zbudowany ale jego problem z wagą jest taki sam jak u mnie!
Bardzo proszę o pomoc. Doradźcie mi jak mogę się zabrać za siebie?
Może dieta? Wpychać w siebie na chama?