Równy rok mija z dniem 1 marca od kiedy się za siebie wziąłem. Postępy są mierne, a prawdę mówiąc żadne w mojej ocenie porównując się do kolegów z forum.
Jedyny "wyczyn" to zejście z 96kg do 76kg. Niestety, redukcję przeprowadziłem źle, bo przestałem jeść niektóre rzeczy, a były dni kiedy to zjadałem jeden posiłek - miałem to gdzieś, chciałem schudnąć, miałem dość grubasa w lustrze.
Efekt był taki, że spaliłem trochę tłuszczu, kupę mięśni, a oponka nadal została i zrobił się ze mnie typowy suchoklates.
Po paru miesiącach na siłowni i nieco lepszej diety (kupiłem ją tutaj, po czym przeczytałem TONĘ artykułów nt odżywiania i od tamtej pory sam ją modyfikuję) urosła siła, poprawił się ogólny zarys sylwetki, ale nadal byłem chudym grubasem.
Mija 3ci miesiąc "na masie" o ile mogę to tak nazwać. Z wagi 76,7kg wszedłem na 83kg.
Klatka 92 cm -> 98,5
Biceps 32 -> 35,7
Pas 82 -> 85,5
Udo 56 - 60
Oponka jak była tak jest i niesamowicie mnie to irytuje, zaczynam się zastanawiać czy kiedykolwiek uda mi się zrobić ABS. Myślałem, że wystarczy się wyciąć do zera, dietę na redukcji od kiedy ją miałem ułożoną trzymałem tak ściśle jak to tylko możliwe. Tuńczyk w wodzie i 100g chleba? Ok, to jeden posiłek, zero soli, przypraw, masła itd.
Jak poczytam jak tu chłopaki się zmieniają w ciągu 4 miesięcy to zachodzę w głowę co robię źle, bo na bank coś robię nie tak. Jedyne odżywki jakie stosuje to od kiedy wszedłem na masę białko albo białko + carbo.
Ludzie mówią, że się wyrobiłem, że sylwetka dobrze, że to, że sramto. Rzygi.
Powinienem się leczyć, czy Wy też im dłużej ćwiczycie tym więcej wad w sylwetce widzicie? Staję przed lustrem i widzę, ok brzuch słabo, klatka za mała, triceps też, o nogach nie wspomnę.
Załączam fotki, ażeby się pobrechtać.
Drugi problem, prócz miernych wyników to zanikająca motywacja i energia. Chodzę na siłkę 4 razy w tygodniu, na masie po dłuższych konsultacjach, rozmowach i obserwacjach nie ograniczam się restrykcyjnie do zjedzenia jako jeden posiłek np serka wiejskiego tylko i wyłącznie z samym chlebem. Popuszczam trochę wodzę fantazji i potrafię zjeść coś "normalnego" - więc to raczej nie jest kwestia odżywiania.
Wyniki siłowe też mam słabe.
Na płaskiej seriami mogę robić co najwyżej 60kg (10 powtórzeń średnio, 3 serie)
W martwym wyciągam 80kg seriami (też średnio 10 powtórzeń, zależy od dnia, a ostatnio są naprawdę słabe)
Przysiad tragicznie, 60-70kg seriami, usprawiedliwiam się zrujnowanymi stawami kolanowymi.
Szeroko podciągnę się raz, może dwa, też zależnie od dnia.
Imponujące wyniki jak na 9 miesięcy, nieprawdaż?
Za cholerę nie wiem jak to poprawić. Dorzucałem co tydzień coraz to więcej żelastwa aż w końcu doszedłem do miejsca gdzie więcej już nie mogę. Jakieś porady jak się ruszyć z miejsca, cokolwiek, nawet głupia wymiana doświadczeń, będę wdzięczny za cokolwiek.
M.
EDIT
Fotki. http://imgur.com/a/bre7l#0