Moje dywagacje głównie opierają się na 4 najsilniejszych hormonach anabolicznych: insulinie, HGH, IGF-1, testosteronie.
Przeważnie będąc na masie z 5-8g ww/kg codziennie, jesteśmy skazani na ostrożne komponowanie posiłków i wybieranie produktów bogatych w skrobie, by możliwie ograniczyć wysoki wyrzut glukozy do krwi, w efekcie zminimalizować ryzyko podlania, a jednocześnie korzystać z anabolicznego wpływu insuliny na hipertrofię miocytów. O ile w przypadku dni treningów siłowych sprawa jest nieco inna, bo np. po treningu zostaje nasilona produkcja HGH, mamy większą wrażliwość insulinową i zwiększoną resyntezę białek, to w przypadku dni nietreningowych i przy wciąż wysokiej podaży ww (5-8g) produkcja IGF-1 i HGH jest zmniejszona, ponieważ produkcja insuliny następuje co chwila, w przypadku typowego okresu jedzenia 8-12h z mniej więcej podobnie zróżnicowanymi posiłkami, kilka razy dziennie.
Dodatkowo, przy dużej podaży ww na masie odradza się spożywanie produktów bogatych w cholesterol/tłuszcze nasycone, gdyż ich obecność we krwi z jednoczesną obecnością glukozy sprzyja rozwojowi miażdżycy/skutecznej syntezie triglicerydów przez wątrobę i w efekcie przybieraniu masy - ale głównie tłuszczowej - czego nie chcemy.
Mało cholesterolu w diecie = potencjalnie mniej testosteronu = mniejsze przyrosty. A dlaczego by nie wykorzystać tego naturalnego boostera teścia w codziennej diecie, bez ryzyka choroby wieńcowej/otłuszczenia?
Stąd ten pomysł = połączenie zalet diety z wysokimi ww, z zaletami diety z wysokimi tłuszczami. Ogólny zarys, szczególnie praktyczny w przypadku treningu FBW 3x w tygodniu:
Pon. TREN - high carb
Wt. wolne - low carb
Śr. TREN - high
Czw. wolne - low
Pią. TREN - high
Sob. wolne - low
Nie. wolne - medium (~100g)
W poniedziałek idziemy na trening po sobotnim poście węglowodanowym i niedzielnym "podtrzymaniu". Trening na czczo na BCAA, by pokręcić produkcję HGH i zwiększyć wrażliwość na insulinę. Po treningu posiłki high carb, gdzie potreningowy i kolejny mogą być obfite w węgle proste (zwłaszcza glukozę), szybkoprzyswajalne pełne białko, by zmaksymalizować wyrzut insuliny i restynezę białek mięśniowych. Kolejne posiłki z umiarkowanymi tłuszczami poch. roślinnego, chude mięsko, warzywa. Ogólne spożycie ww około 70%.
We wtorek nie jemy źródeł ww WCALE, jedyne to te z warzyw, ubogich w błonnik i bogatymi w wit. C. Im mniej ww, tym lepiej, w ketoze nie wejdziemy i tak. Dlaczego ubogich w błonnik? Gdyż ten skutecznie hamuje wchłanianie cholesterolu jak i innych mikroelementów. Dlaczego bogatych w wit. C? Bo wszystkie witaminy (wg. Kwaśniewskiego i Atkinsa) mamy w odpowiednio dobranych źródłach białka, szczególnie o wysokim BV. Posiłki mają być bogate w tłuszcze nasycone i cholesterol, co nasili produkcję testosteronu (jaja, boczek, smalec, masło, wątróbka itd.). Do tego zdecydowanie większy naddatek kaloryczny od tego z dni high carb, bo podlanie i tak nam nie grozi - sugeruje się ok. 1000kcal z tłuszczów.
W przypadku takiego schematu żywienia czerpiemy zalety dwóch podstawowych idei zdrowego żywienia człowieka (ideologia high carb - gdzie praktycznie wykluczamy tłuszcze i ideologia low carb - gdzie praktycznie wykluczamy ww). Korzystamy z dobrodziejstw wszystkich najsilniej anabolicznych hormonów. Nie ma mowy o monotonii. Zwiększamy wrażliwość na insulinę poprzez dni low carb, opróżniamy zasoby glikogenu, więc wysokowęglowodanowe posiłki potreningowe w dzień kolejny nie niosą za sobą ryzyka podlania, a gwarantują wysoki poziom insuliny. W dni low carb produkujemy wiecej hgh i testosteronu, za sprawą znikomej obecności insuliny i zwiększonej ilości cholesterolu. Również dajemy jelitom spokój od błonnika, lektyn, zwiększonej produkcji leptyny - zaryzykuję stwierdzając, że w dni wolne od ww wręcz regenerujemy po nich organizm, dostarczając mikroelementów, których wchłanialność skutecznie blokują zboża.
Co Wy na to? Pozdrawiam.