w środę nabawiłem się kontuzji pleców podczas wiosłowania w opadzie tułowia. Prawdopodobnie po infekcji lekko byłem osłabiony i w ostatniej serii przy 70 kg coś popuściło w prawym boku, technicznie idealnie z zapiętym pasem, ciężar też niezbyt duży, Ból promieniujący w okolicach lędźwi nie pozwolił mi nawet usiedzieć, ustać powrót do domu to była katorga ale przetrzymałem. Przez 2 dni przeciwzapalne tabletki+plastry rozgrzewające dały piorunujący efekt normalnie się mogę schylać dziś nawet na rzymskiej się poruszałem własnym ciężarem i wszystko śmiga nic nie odczuwam, lecz boję się wykonywać ćwiczenia z użyciem dolnego odcinka. Na pierwszy miesiąc redukcji który zacząłem odpuściłem sobie martwy ciąg co się dobrze składa, ale mam problem co zastąpić i co ćwiczyć przez przynajmniej miesiąc żeby plecy się zregenerowały i byłbym w 100% ich pewien, oczywiście o większych ciężarach na dłuższy okres w martwym ciągu muszę zapomnieć.
Drążek to podstawa pierwsze ćwiczenie.
Myślałem nad wiosłowaniem sztanga na ławce skośnej leząc klata do ławki, żeby wyłączyć plecy.
Mógłbym tez robić prostowanie tułowia na ławce rzymskiej bez obciążenia.
Ale w ogóle nie mam pomysłu na resztę, chociaż na czas przejściowy póki się nie wykuruje przez miesiąc bo zdrowie najważniejsze. A szkoda mi odpuszczać plecy na miesiąc bo może to potem źle wpłynąć na formę plecków zwłaszcza, że zbijam wagę. Co byście mi dorzucili?