Otóż, do pewnego czasu wszystko szło pięknie. W październiku wybrałam się do dietetyka, ponieważ wcześniej byłam bardzo aktywna, pilnowałam posiłków jako tako, ale nie chudłam. Dietetyk pomógł. Do czasu. Z 65kg schudłam do 59,5-60kg (162cm), straciłam trochę centymetrów i generalnie mieszczę się w mniejsze ciuchy. Treningi mam ułożone poprzez potreningu.pl , więc mam też kontakt z trenerem i generalnie uważam, że treningi są bardzo dobrze ułożone- 3razy siłowy w domu, tabata i bieganie. Kondycję mam dobrą, mięśnie jako tako czuć, ale za nic w swiecie nie mogę już zrzucić nic z tkanki tłuszczowej- boczki i tzw. 'bryczesy' to moja zmora- gdyby nie to figura bylaby już prawie cudowna. Dlatego zaczęłam zgłębiać temat odżywiania, ponieważ do tej pory brałam dalej wskazówki, które dostałam od dietetyka- 5 posiłków, 2-3h przerwy między posiłkami, ograniczenie węglowodanów, i inne standardowe zasady typu zero fast foodów, słodyczy, słodkich napoi, itd. Bardzo interesuję się fitnessem, zdrowym stylem życia, zalezy mi bardzo na osiągnięciu wymarzonej sylwetki. Ale wiem, że na chwilę obecną 'blokuje' mi to moje odżywianie. Dziś obliczyłam, że zjadłam zaledwie 1000 kcal :O A jadłam regularnie, nie byłam głodna.
Postanowiłam więc dowiedzieć sie jakie jest moje zapotrzebowanie kaloryczne z podziałem na węgle, tłuszcze i białko, bo nie przestanę dopóki nie osiągne celu.
Mam nadzieję, że ktoś mi wskaże drogę i wyprowadzi mnie trochę z tej mgły, bo czuję się zagubiona.
Dodam, że mam 23 lata.
Z góry dziekuję za każdą wskazówkę i radę.