Gdzieś czytałem/usłyszałem że zbyt duże ilości białka w diecie ciężarnej powoduje wzrost ryzyka rozwoju nadciśnienia u ich potomstwa gdy one już dorosną. Z tego powodu niektóre czują awersję do mięsa. Jeśli to prawda, dlaczego tak reagują? Same nie wiedzą o tym, że białko może zaszkodzić ich nienarodzonemu dziecku, a mimo tego odrzucają określone produkty spożywcze. Jak organizm rozpoznaje produkty szkodliwe od nieszkodliwych?
Dlaczego niektóre ciężarne mają codziennie ochotę na określony produkty spożywczy jak np. kapustę kiszoną? Pewna kobieta opowiadała mi, że jadła ją po prostu codziennie bo taką czuła potrzebę.
Kilka dni temu słyszałem opowieść z wizyty pewnej kobiety u lekarza. Była ona w ciąży i codziennie czuła potrzebę wypicia kilku lampek wina. Lekarz jej powiedział, że jeśli to nie jest choroba tylko faktycznie czuje taką potrzebę - to niech pije.
Co powoduje, że kobiety mają apetyt na używki czy określone produkty spożywcze? Wydaje mi się, że z jednej strony odpowiadają za to niedobory i organizm stara się zwiększyć udział określonego składnika mineralnego czy witaminy kierując apetyt na określony produkt. Ale np. wino? Jakie mechanizmy za to odpowiadają?