Marian nazwał sprawę poziomu Ricksona w MMA bardzo jasno i moim zdaniem trafnie.
Jeśli chodzi o umiejętności bokserskie Ricksona - i w walce z Takadą i Funakim niezbyt szybkie uderzenia obu całkowicie go zaskakiwały (oczywiście było ich niewiele, szczególnie z Takadą;), wyglądało to tak, jakby wcześniej widział lecącą w jego stronę pięść, może tak raz na kwartał. Sam nawet nie próbuje dobrze uderzyć.
W zwarciu głowę pod gilotynkę potrafi podkładać jak nikt inny (walka z Takadą i mięsem armatnim-Yamamoto w JVT'95). Generalnie ma kiepski refleks.
Z tym że Royce ma twardszy łeb - bardzo dobra teoria :). Ciekawe dlaczego Rickson jest nr 1 w Graciech - bo najstarszy z braci? A jeśli wygrywał sparingi z Roycem to pewnie tylko dlatego że się nie uderzali i był silniejszy (sporo cięższy).
A dodając coś do analizy jego największego sukcesu w MMA - pokonania Funakiego :). Funaki przed tą walką, bilans ostatnich siedmiu walk miał 3-1-3. To juz coś mówi. Do tego wcześniej przez 1,5 roku walczył ledwie dwa razy. Wyraźnie widać że kończył karierę z odpuszczoną manetką gazu. (po Ricksonie z nikim już nie walczył w MMA, podobnie jak Rickson).
No ale gdyby nie ta marketingowa legenda Ricksona to pewnie nie jeden z nas nie wychodziłby poza boks, judo... A tak mamy wspólnego zajoba - MMA :).
Tak niewiele elementów potrzebnych jest do tego by stawać się lepszym, ale ile pracy potrzebne jest by te elementy wprowadzać w intensywne użycie, hehe.