Żeby nie było, że jak jest cicho to się opier**. Co to to nie. Czasu brak mi niesamowicie, ale kiedy przychodzi do planowania posiłków czy treningu- choćby była ciemna noc, daję z siebie ile mogę. Zdecydowanie doba jest za krótka. Jedzenie podliczam w aplikacji na telefonie, jest praktycznie wszystko to samo co na potreningu. Nabiał odstawiłam całkowicie. Gorzej z kurczakiem, bo nadal jest to dla mnie najszybsze mięso w przygotowaniu. O ile mam wybór, a zazwyczaj tak właśnie jest, wybieram tego ekologicznego. Oprócz tego indyk, wołowina. Jem też dużo więcej warzyw, np. kroję kapustę i wciągam po prostu na surowo, lub robię surówki. Jeżeli rzeczywiście jest taki dzień, że surówkę z marchwią zjadam w większych ilościach do każdego posiłku, wtedy wliczam makro.
Dziś 11 trening nr 2 by Obliques. Chciałabym jeszcze dołożyć
cardio w dni nietreningowe, ale na razie jest jak jest. Myślę, że niedługo u mnie w pracy i w życiu będzie więcej luzu. Ciężary tak jak w poprzednim poście, chociaż podczas upałów nie miałam tyle mocy i zmniejszałam. U mnie w pracy temperatury czasem są jak w piekle. Chodzą maszyny i piece, więc po całym dniu jestem jak kapeć...
Ale na poprawę humoru wpadł jeden dzień na plaży, jest opalenizna, więc na koniec zdjęcie zrobione przez Męża mojego :) Mam nadzieję, że u Was więcej luzu, uśmiechu i chęci życiowych. Pozdrowienia!