Od 4 miesięcy ćwiczę co drugi dzień, zaprzyjaźniłam się z HIITem (EDIT: to, co fitnessblender nazywa HIITem, plus ostatnio na orbitreku 20 sekund max obciążenie i prędkość, 50 sekund "odpoczynku", 20 powtórzeń), do tego zmieniłam dietę- przeszłam na "surowy weganizm", może w nieco mniej drastycznej wersji, bo zdarza mi się zjeść więcej, niż jeden ciepły posiłek dziennie (w założeniu do 16 je się surowe warzywa i owoce, potem duży ciepły posiłek, też z warzywami i np. makaronem, kaszą, ryżem, a potem ewentualnie surowe warzywka). Osiągnęłam naprawdę niezłe efekty, po raz pierwszy w życiu jestem zadowolona ze swojej sylwetki, choć niewątpliwie mogłoby być lepiej- jak zawsze ;) Moje pytanie dotyczy tygodniowej przerwy w ćwiczeniu- ani razu sobie do tej pory nie odpuściłam, a planuję jechać na woodstock, gdzie siłą rzeczy nie będę miała jak ćwiczyć, a już na pewno nie tak intensywnie jak do tej pory- ewentualnie przyczajone przysiady i tym podobne między namiotami ;) Wiem, że może brzmi to trochę ekstremalnie, ale jestem naprawdę przerażona, że z racji przyjmowania większej ilości napojów wyskokowych i braku HIITa moja nowa figura pójdzie się, kolokwialnie mówiąc, gonić. Do stanu sprzed 4 mięsięcy nie wrócę, ale wiecie jak to jest- człowiek ciężko na coś pracuje, osiąga to i potem się pazurami trzyma, żeby tego nie utracić. Poradźcie mi, proszę, i powiedzcie, co mogę zrobić, żeby zminimalizować efekty lenistwa! Będę jadła mniej, bo bez ćwiczeń moje zapotrzebowanie kaloryczne spadnie. Żeby nie nabrać wody postaram się porządnie nawadniać. Czy macie jakieś inne pomysły? Z góry dziękuję bardzo za odpowiedź :)
Zmieniony przez - pieskotkura w dniu 2014-07-23 22:09:23