SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Ostatnia szansa na redukcję

temat działu:

Odżywianie i Odchudzanie

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 1011

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 1 Wiek 29 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 43
Cześć,
Przede wszystkim chciałbym się przywitać i z góry przeprosić za ewentualne głupoty- to mój pierwszy dzień, temat i post na tym forum.

Jak w tytule, mam przed sobą w zasadzie ostatnią szansę na w pełni świadomą, wymagającą motywacji redukcję masy ciała, jednak jest to dla mnie jeszcze trudniejsze niż „typowa” redukcja- ale żeby wytłumaczyć dlaczego, opowiem Wam swoją krótką historię, żeby można było mnie lepiej zrozumieć.

Już od podstawówki bardzo często męczyły mnie bóle głowy, które potrafiły trwać nawet trzy- cztery dni. Wszyscy uważali to za w miarę normalne zjawisko, bo w mojej rodzinie pełno wysokociśnieniowców, migrenowców itp, itd. Jasne, u lekarza opowiadaliśmy co się dzieje- neurolog dziecięcy- tabletki- i na tym się kończyło.

Czas tak leciał, żyłem z tymi bólami i jakoś dawałem radę funkcjonować bez większego problemu; skończyłem gimnazjum, dostałem się do dobrego liceum i nawet zacząłem realizować jedno ze swoich marzeń- osiągnąć mistrzowski poziom w jednej ze sztuk walki, które od razu pokochałem- Karate i Muay Thai (niestety- z pieniążkami w mojej rodzinie nigdy nie było jakoś super- kolorowo, a że MT było tańsze, to właśnie to wybrałem). No i tak się zaczęła praca i droga w kierunku spełnienia marzeń, które mój ojciec popierał i tym samym mnie motywował. Przez ponad rok nie opuszczałem treningów, ćwiczyłem w domu, a kiedy dostałem licencję zawodniczą, rozpierała mnie duma i widziałem powoli ten punkt, w którym z ucznia staję się wojownikiem. Wtedy jednak wszystko się popieprzyło...

Pod koniec wakacji zostawiła mnie dziewczyna, mój ojciec wyjechał do Niemiec, co raz więcej pił, popadł w nałóg hazardowy, oduczył się jakby kochać, relacje się pogorszyły... Ja wtedy, jako gówniarz myślący, że jest już dorosły, większość czasu zamiast poświęcać na pracę nad sobą- zacząłem poświęcać na opróżnianie butelek z piwkiem i paczek z fajkami. I te ostatnie chwile wakacji i pierwsze tygodnie w liceum odebrały mi wszelką motywację. Żeby dostać mocniejszego kopa w zad- i tym samym nauczkę, żeby się nie staczać- zaczęły mi doskwierać dziwne problemy: mrowienie w kończynach, zawroty głowy, nagłe tracenie czucia w nogach, drętwienie w karku- zaczęło robić się więc poważniej z tymi bólami. Znowu wizyty u neurologów, skierowania i pierwszy rezonans magnetyczny głowy. Tam wykryli zmiany na mózgu, elementy układanki zaczynały mieć sens. Trafiłem do szpitala, stwierdzono u mnie boreliozę i od razu zaczęto mnie leczyć. Zrobili mi też prawie udaną punkcję- wkłuwali się cztery razy, naruszyli mi rdzeń kręgowy, a przez to ciężko mi czasem wstać, schylić się, kucnąć. No ale ok, wyszedłem ze szpitala, przez chwilę było ok- potem wszystkie objawy wróciły i się nasiliły. Koleżanka mojej matki podsunęła jej pomysł, żeby iść do specjalisty od chorób zakaźnych, bo w końcu mimo, że od kleszcza to wszystko, to jednak zakaźne. Okazało się, że tym razem trafiliśmy na prawdziwego speca od tych spraw. Babeczka powiedziała, że wcześniejsza wizyta w szpitalu przyniosła mi tylko szkody- 1. problemy z rdzeniem kręgowym, 2. niepotrzebne obciążanie żołądka antybiotykami, których dawka była śmieszna, 3. spore zaległości w szkole. Pani doktor postanowiła wziąć mnie pod swoje skrzydła, do szpitala dla dorosłych- mimo, że wcale dorosły nie byłem. Zrobili mi badania, wyszło na to, że poza boreliozą, mam też zapalenie mózgu i coś tam z oponami mózgowymi też nie za fajnie. Jako, że to wszystko przez wirusy, dostawałem końską, i to nawet zarąbiście końską, bo chyba ze trzy razy większą, niż otyły facet dawkę penicyliny i innych bajerów. Żeby organizm wytrzymał, podawali mi też sterydy, po których w relatywnie krótkim czasie przytyłem prawie 30 kilogramów. Leżąc jak z diabła skóra, jeżdżąc na wózku tylko do kibla i na znów na salę, straciłem nadzieje na jakiekolwiek marzenia.

Po jakimś czasie wyszedłem ze szpitala, tym razem bez chorób :) Kończyny słabe, nie raz nie dawałem rady i gleba co chwilę, nawet mi kolano pękło. No ale spoko, wstawałem, szedłem dalej, na tym przecież polega życie. Tylko co to za życie bez marzeń?

Wtedy otworzyłem oczy, zacząłem wyzywać się od różnych, bo przecież są ludzie, którzy mają dużo gorzej w życiu, ciężej, a mimo to zaszli dalej. Pojechałem do dietetyka, ustalił mi dietę, wszystko ładnie, pięknie. Nie będę przecież kłamał- nie zawsze kurczowo się jej trzymałem, czasem zjadłem więcej, a czasem mniej. Poszedłem na rehabilitacje w związku z popsutym kolanem, coby można zacząć się wreszcie „konkretniej” ruszać bez bólu. Niestety, okazało się, że wcale nie jest mi tak łatwo zrzucić balastu po sterydach. Jakiś czas potem kontrolny rezonans głowy, któryś z kolei- okazuje się, że zmiany jeszcze większe, znaleźli guza, stwierdzili, że w porównaniu do ostatniego obrazu, jest większy. Miała mnie czekać operacja, ale skończyło się na kolejnej punkcji, tym razem kompletnie nieudanej i bez znieczulenia (nie polecam :P). Powiedzieli mi też, że chcieli operować, ale profesor z kliniki podjął decyzję, że dadzą mi jeszcze rok. Jeżeli guz się powiększy, czeka mnie ciężka operacja, kilkanaście godzin, zakładanie drenu na mózgu, ciągnięcie jakichś rurek przy kręgosłupie, aż do nerek. Masa komplikacji, nie ma gwarancji, że się uda.

No i tutaj nieskromnie powiem- potrzebuję Waszej pomocy. Nie chodzi tu o lajki na fejsbukach dla chorego chłopca, nie o pieniądze ani nic materialnego w ogóle. Kilka pytań i jedna prośba- czy i jak da się pozbyć tego tłuszczu nabranego po sterydach? Czy są ćwiczenia, którymi będę mógł stopniowo wzmocnić kolano? Czy jeżeli ledwo pływam, bo wstyd się przyznać, ale najzwyczajniej w świecie nie idzie mi to za bardzo, to czy bez operacji da się naprawić rozpykany kręgosłup? A swoją prośbę do Was już w zasadzie wymusiłem tą ścianą tekstu, bo już czuję, jak odzyskuję motywację do działania, a każde Wasze słowo- nieważne, czy ktoś nazwie mnie frajerem i cipką, bo nic tak długo nie robiłem, czy może powie „stary, trzymaj się i działaj” będzie dla mnie jeszcze większą dawką motywacji, będę czuł się dłużny, a dług spłacę ciężką pracą nad samym sobą. Bez względu na to, czy operacja będzie, czy nie. Czy się uda, czy nie- nie chcę potem żyć z myślą, że nic nie zrobiłem ze swoimi marzeniami, tylko dlatego, że bezsensownie się poddałem, bo pierwsze próby nie dały efektów.

Jeszcze raz chcę Was przeprosić za ścianę tekstu, za to, że pewnie nie w tym dziale, że zanim przeszedłem do sedna, to się nagadałem- ale dzieląc się tym, bez względu na to jak zostanie przyjęte, czuję siłę do działania. Pozdrawiam i dzięki za cierpliwość! :)
Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 134 Napisanych postów 20191 Wiek 12 lat Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 69241
Witam,
jeśli szukasz indywidualnych porad, diety opracowanej precyzyjnie dla Ciebie przez naszych dietetyków oraz treningu przygotowanego przez naszych trenerów personalnych to skorzystaj z tej oferty.

Nasi specjaliści przygotują wszystko za Ciebie i specjalnie dla Ciebie

http://potreningu.pl/plany/strefa-mezczyzny 

Pozdrawiam.
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

dieta na redukcję

Następny temat

Dieta masowa, co po treningu? 2 pytania

WHEY premium