20-sto latek, wzmożony apetyt

Mam 20 lat, 180cm i 63kg wagi. Zawsze byłem chudy, zawsze miałem apetyt, nigdy nie stosowałem żadnej diety. Z oszczędności wcale nie jem wędlin, serów, nabiału, słodycze bardzo rzadko, piję tylko wodę. Od dwóch miesięcy pracuję fizycznie dość ciężko, często biegam wieczorami. Schudłem przez ten czas 3 kg, ale na dzień dzisiejszy wyrównałem wagę. Od jakiegoś roku odczuwam wzmożony apetyt. Starałem się to kontrolować i oszczędzać na jedzeniu ale ostatnio sobie odpuściłem. Jem spore posiłki co 3 godziny ale nigdy nie mam dość. W pracy jeszcze nad tym panuję ale w domu ciągle coś jem. Dzisiaj rano zjadłem bochenek chleba z kremem czekoladowym i mógłbym jeść dalej bo nie odczuwałem jeszcze sytości. Po solidnym obiedzie zasnąłem przed telewizorem. Szczególnie obżeram się na wieczór bo rano właśnie jestem w pracy. Trzy pierwsze posiłki w ciągu dnia to po ok 150gr kaszy jęczmiennej + ok 100gr warzyw. 4 i 5 posiłek to domowy obiad z ziemniakami, kawałek mięsa i zupa. Chyba też troche uzależniłem się od smaku oleju rzepakowego bo dolewam go do wszystkiego. W ciągu dwóch tygodni wypiłem 2litry. Na razie przytyłem ze 2 kg. Pomyslałem że to może etap dojrzewania, jestem za chudy i org domaga się więcej kalorii. Mam się tym przejmować? Wykluczam zajadanie stresów itp, ja po prostu uwielbiam jeść. Nawet suchy chleb, albo samą kaszę.

Gdzie pytanie?

Skoro jesteś chudy a nie chcesz taki być to przytyj. W czym problem?

jeśli nie masz innych dolegliwości niż tylko apetyt bym się nie przejmował, jeśli czujesz że jest to problem dla Ciebie ( nie kontrolujesz tego łaknienia ) może być to jakaś hiperfagia.
Wtedy udał bym się do lekarza, zbadał pod kątem tarczycy, pasożytów itp.

jeśli jest ok, nie to widzę problemu

Wydaje mi się że organizm próbuje po prostu zwiększyć masę ciała. Idzie zima, jestem chudy, spalam sporo energii. Słyszałem że podczas dojrzewania wilczy apetyt jest często spotykaną rzeczą ale nie jestem pewien czy to prawda. Nie przeszkadza mi to że dużo jem, lubię jeść, nawet jak przytyję z 10kg to nie widzę w tym problemu. Najbardziej boję się tylko o wydatki na jedzenie i czy takie obżarstwo nie jest dla organizmu szkodliwe. Czy np. przyjęcie b. dużej dawki tłuszczu czy cukru nie obciąża wątroby, albo trzustki. Kilka razy zdarzało mi się już mieć zgagę, chyba po zbyt tłustym posiłku, albo dużą ospałość.

Wczoraj zjadłem kaszę gryczaną z kilkudziesięcioma mililitrami oleju rzepakowego i w nocy chciało mi się wymiotować. Wydaje mi się też że przez jedzenie sporej ilości białego cukru już po 20:00 robię się śpiący. Ciekawe jest jednak że nawet po tak solidnych kolacjach rano o 6:00 jak tylko wstaję z łóżka czuję prawdziwy fizyczny głód. A też tak macie że jak uszczkniecie kostkę czy dwie czekolady to nie możecie się powstrzymać przed zjedzeniem całej tabliczki?