Dzisiaj bardzo długi dzień w szkole, o 11:30 zjadłem przedtreningowy, w domu byłem dopiero 15:30 łyknąłem mono+betę i tak mi się zrobiło nie dobrze, ale odczekałem pół godziny i ruszyłem na trening po 16 już dosyć głodny.. Nogi poszły sprawnie, przysiady stwierdziłem że chyba 5kg na tydzień to za dużo ale znów chcę stosować progresję liniową więc no jak nie dam rady najwyżej dołożę dwa zaciski tylko (2kg). Potem suwnica lekko jak zawsze, wykroki - tak się lałem potem że masakra... RDL fajnie dzisiaj mocno poczułem a potem zrobiłem uginania na starej ławce bo od nowej odpadło obicie i zupełnie niebo a ziemia - stara ławka = większy ciężar, większe czucie dwójek - nowa ławka = ból kolan i latanie na boki, nawet nie wiem co na niej ćwiczyłem. Potem stwierdziłem że za długo siedzę i zrobiłem łączoną na łydki, i na brzuch triset allahy ciężkie z dużym ciężarem 10p, wznosy nóg 12p i skręty po 15p na stronę z 20kg takie 3 serie zrobiłem.
Co do wczorajszego treningu dopowiem że fajnie czuje zakwasy na najszerszych, w końcu czuję że te plecy się rozszerzają.
Dieta
Ładnie mi dzisiaj te węgle weszły, jest git - choć nie powiem że jest 22 a ja czuję się głodny.
Krótki instruktaż na posiłek potreningowy dla tych co nie umieją gotować : 1. usmaż warzywa i wrzuć je do pojemnika, 2. wrzuć 200g ryżu do pojemnika, 3. usmaż 4 całe jaja na omlet , wrzuć je i wszystko ładnie skonsumuj.
Trening drugi pleców i klatki wykonam albo jutro, chyba że jeszcze te plecy będę czuć to w sobotę - niby nie powinno się trenować w dzień picia ale innego wyjścia nie mam raz ostatni a potem skupiam się w pełni na masie (z wyłączeniem sylwestra i studniówki ). Podsumowanie zrobię chyba w sobotę, muszę jutro/pojutrze dorwać się rano do zrobienia fotek i naskrobię coś.
Uwaga, moje wypowiedzi zawierają dozę ironii i proszę nie brać ich na poważnie, ponieważ nie odpowiadam za krzywdy moralne.
They see me rollin...
They hatin...