Przed pracą: 100g makaronu/ryżu/kaszy/, 80g kurczaka, jajko
w pracy legalnie: 150g makaronu, 100g kurczaka/dorsza, warzywa
w pracy nielegalnie: 80g makaronu, 60gram kurczaka/dorsza, resztka warzyw
obiad: 150g makaronu, 100g wołowowiny, warzywa
trening: banan, ew. dwa
kolacja: 150g ryżu/kaszy 100g wołowiny, warzywa
W dni nietreningowe z grubsza tak samo. Ewentualnie zamiast tej wołowiny na kolacje to kurczaka. Między posiłkami jakieś owoce, tak o, dla zdrowia. I orzechy gdzieś tam w pracy troche i pod wieczór. Jakaś tam szklanka soku marchwiowego, jakiś kubuś, ćoś tak dla witamin w ciągu dnia.
Praca w godzinach 7-15, taka nawet fizyczna dość (bardziej ciągły ruch niż noszenie ciężkich rzeczy), alle też bez przesady. Pół na pół.
śniadanie 6:30, śniadanie w pracy 10:00, potem to drugie troche tak na nielegalu koło 13:00, obiad 15:15, trening 16:30, no i kolacja po treningu. Po tej kolacji jeszcze moge spokojnie coś zjeść, nie wiem, jajka?
23 lata, 182cm, 66kg, typowy ektomorfik.
Widziałem w innych dietach te nabiały roślinne, twarogi, naleśniki jakieś, alle w sumie po co?
Czy dostarczając białko z kurczaka i wołowiny, nie bede dostarczał wszystkich opowiednich aminokwasów? (jeszcze też dochodzą te z warzyw, fasola do obiadu itp)
Czy węglowodany z makaronów, ryży, kasz gryczanych itd, nie wystarczą?
Proszę o logiczne wytłumaczanie dlaczego tak a nie inaczej?