Witam wszystkich. W październiku doznałem urazu prawego nadgarstka (po uderzeniu prawego sierpowego w rękawicy). Udałem się z tym na izbę przyjęć. Zrobili mi zdjęcie rentgenowskie i lekarz po zobaczeniu zdjęcia stwierdził, że KOŚCI SĄ CAŁE(!) i prawdopodobnie mam
skręcony nadgarstek. Zalecił usztywnianie bandażem elastycznym, smarować maścią z ketoprofenum, miejscowo lód oraz oszczędzać rękę i w okresie 1-2 tygodni powinno przejść. Odczekałem dwa tygodnie i nadal występował ten sam ból przy obracaniu nadgarstkiem. Zdecydowałem się iść do lekarza rodzinnego po skierowanie do ortopedy. Lekarz rodzinny stwierdził, że takie kontuzje leczą się długo i przepisał mi tabletki przeciwbólowe "KETONAL 100mg". Dodał też, że wizyta u ortopedy jest zbędna. Po skończeniu opakowania tabletek ponowiłem wizytę u lekarza rodzinnego gdyż ból nie ustąpił. Dostałem skierowanie do ortopedy. Pokazałem ortopedzie to samo zdjęcie które 1,5 miesiąca temu zrobili Mi na izbie przyjęć i on na pierwszy rzut oka stwierdził, że jest to złamanie. Pokazałem też wypis, że mam skręcony nadgarstek to stwierdził, że to kpina. Wsadzili Mi rękę do szyny i za 3 tygodnie do kontroli.
Moje pytanie brzmi: Jeśli postanowiłbym wytoczyć proces temu lekarzowi, który stwierdził, że jest skręcenie, a nie złamanie, na co mam dowody w postaci wypisu oraz zdjęcia RTG na płycie CD, czy miałbym szanse wygrać taką sprawę i uzyskać jakieś odszkodowanie?
Dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam.