Od ok. dwóch lat moja waga to 90 kg, może max 92. Tak było przez ostatnie dwa lata, nie ćwiczyłem w ogóle, jadłem co popadnie, piłem też alkohol. Problem polega jednak na tym, że w pewnym momencie jak osiągnąłem 90 klo, potrafiłem codziennie pić piwo, jakieś chipsy jeść, ogólnie śmieciowe jedzenie na co przyjdzie ochota i kiedy, a była dosyć często. Mam 176 cm, a chodzi mi o to, że bez treningu z takim stylem życia miałem wiecznie 90 kilo max 92, później znów 90 itp, mimo, że w moim życiu nie było w ogóle ruchu tylko cały czas jedzenie czego się chce często przebijając nawet trzykrotnie dzienne zapotrzebowanie. Dlaczego przez rok takiego stylu życia waga nie zwrastała tylko wiecznie była w granicy 90-92?
Ćwiczę ponad trzy miesiące i zrzuciłem trochę wagi i ważę 79. Ale... np. nie stosuję jakichś diet wyszukanych, tylko jem w tygodniu ryż z warzywami, serki wiejskie, jabłka, mieso i takie rzeczy. 0 chleba, 0 słodyczy, 0 napojów słodkich, ogólnie NIC czego nie powinno sie jesc chcac schudnac. Dodam, ze cwicze praktycznie codziennie i aeroby i silke. Przychodzi weekend i zrobie sobie troche 'luzu' w postaci np: paczki ciastek, porcji pierogów i pizzy. I za dwa dni po tym, staje na wage i np. jest dwa kilo (!) wiecej po dwoch dniach. Np. waze przed weekendem 81, po weekendzie gdzie przecież nie opycham sie bóg wie czym tylko w zdrowym rozsadku - jest 83,5 i zaraz tydzien po tym przed weekendem juz jest np 80...
Cieszę się, że ćwiczę i trochę zrzuciłem wagi ale boję się, czy nie zapędziłem się w kozi róg - bo co jeśli nagle znajdę inne zajęcia i przestane po prostu cwiczyc i bede jadł co innego niż sam ryż z warzywami i mięsem i powrócę do jedzenia np. makaronów z sosem itp (załózmy przy dziennym spozyciu 2000 kcal) to waga tak szybko mi wskoczy w górę? Jak to jest? Proszę o pomoc, pozdrawiam.