Zbita łydka

Ćwiczyłem kopnięcia i trafiłem w łokieć kolegi, tuż obok cholernego ochraniacza (zewnętrzna strona łydki, jakoś 1/3 wysokości od kostki licząc). Mięsień bolał, ale dotrwałem do końca treningu. W domu przeciwbólowo/przeciwzapalna maść i darowałem sobie kolejny trening. Opuchlizny nie było lub tak mała, że nie zauważyłem. Trzy dni od trafienia nie boli przy dotyku, dopiero gdy nacisnę mocniej to aż mi się po łydce ból rozchodzi. Dodam, że przy napiętych mięśniach wszystko cacy.

Ile mogę cierpieć? Nudzi mi się w domu

Plus przy okazji ile może boleć zbita okostna na piszczelu (ta kość z przodu)? Tu też winowajcą jest łokieć

Kwestia jak faktycznie mocne było uderzenie i jak umocnione masz już piszczele, a jeżeli do czegoś takiego doszło to raczej nie bardzo... Popracuj nad tym w przyszłości, w starciu z wyrobionym piszczelem koledze powinien prawie łokieć odpaść a ty nic nie poczuć

Prędzej mi noga odpadnie, jeśli jeszcze raz kopnę go prosto w zgięty łokieć, w jego najbardziej odstającym i twardym miejscu Dobija tylko, że raczej sobie nie pokopię, jak mam rozluźniony mięsień i jest nacisk mocniejszy to promieniujący po kościach mnie aż wykręca.

A popracować popracuję - pogoda się poprawi to i worek się powiesi, będzie co katować latem

Nie narzekaj bo nie masz na co każdy kto zaczynał coś z sw przechodził przez to samo, ale po pewnym czasie przestaje to już robić wrażenie i idzie się jak taran.

Jak już worek to dosyć twardy, do tego umacnianie typu piszczel na piszczel z partnerem i podobne. Będzie dobrze.