Trenować zacząłem w marcu.Nie stosowałem jakieś poważnej, rozpisanej diety.Mam kumpli, ćwiczących kalistenikę, dla których siłownia to tylko dodatek, żeby się "dopompować".I faktycznie, siły im nie brakuje.Jednak mówią mi że nie stosują diety, tylko starają się "dużo jeść".Ja sam zmieniłem trochę swój jadłospis odkąd zacząłem trenować.Wyglądało to tak, że na śniadanie zwykle 3 jajka, lub jajecznica, w szkole jakieś kanapki przygotowane w domu, od razu po powrocie do domu był zawsze ryż z warzywami/ziemniaki pieczone w piekarniku oraz piersi z kurczaka.Następnie chwilę po tym zaczynałem trening.Po treningu wpadały jakieś owoce.Zwykle później zjadałem piersi kurczaka które zostały, bo było ich za dużo, i na wieczór jajka, lub jakieś kanapki.Nie wiem jak wygląda sprawa z wagą- czy poszła w górę czy została taka sama (tą u góry podaje z końca marca, muszę się w końcu zaopatrzyć w wagę......)Ale po sylwetce raczej stwierdzam że nic się nie zmieniło (co mnie nie dziwi po tak krótkim czasie).Ale teraz jak zacząłem czytać tematy podwieszone itp to się złapałem za głowę...i od razu zabrałem za komponowanie pięknej diety. I od razu się posypałem.W każdej diecie którą widzę, śniadanie rozpoczyna się od mleka i płatków owsianych.Mleka nienawidzę.Przez pierwsze lata życia jeszcze piłem ale gdy miałem te kilka latek, przestało mi po prostu smakować.Nie wiem czy to jakaś choroba, czy po prostu od tak.Nie lubię tylko mleka w tej czystej postaci.Bez problemu mogę pić smakowe, jeść jogurty i różne rzeczy zrobione z mleka.Nie wiem czym to jest spowodowane.Co do płatków-nigdy nie próbowałem.Mam zamiar, ale na zdjęciach widziałem że po zrobieniu wygląda jak breja, i już sam widok nie jest dla mnie przekonujący....Ale dalej.Z mięsem, ryżem itp problemu nie ma.Zaczynają sie dopiero przy ostatnim posiłku.Ser biały chudy-kupiłem to dzisiaj, bo nigdy nie próbowałem.I spróbowałem zjeść tak jak radzą inni-po prostu bez niczego.Skończyło się nie za dobrze.To jest ochydne..Spróbowałem wymieszać ze śmietaną i dowalić troche przypraw-trochę weszło ale po 1/4 tego co powinienem zjeść czułem odruch wymiotny gdy tylko na to patrzyłem.Ale i tak i tak pozbyłem się tego 20 minut później na tronie...porażka.I żeby nie było że jestem jak taki wybredny francuski piesek-ja tego nie dam rady w tym życiu zjeść.Z tuńczykiem sprawa wygląda tak że też nie przepadam, ale na siłę dam radę zjeść więc go zostawię.Ma ktoś pomysł czym mogę zastąpić owe niedobre rzeczy?
I tak jeszcze jedno pytanie.Ćwiczę FBW 3x w tyg.Obliczyłem że mój wskaźnik BMR co kolwiek to oznacza to 1975KCal.Ok ale poniżej jest napisane że aby utrzymać wagę-3407kcal.Czyli jeżeli dobrze rozumiem, mam dorzucić do tych 3400 jeszcze 300kcal?! W życiu tyle w siebie nie wcisnę.Chyba będę miał problem :v