Witam wszystkich serdecznie. Na forum siedzę od 6 lat, co nieco w temacie odżywiania wiem - a jednak okazuje się, że dupa. Od dawna mam tak, że ważę dużo, spadam do jakichś 78~ kg, robię masę i w pewnym momencie robię sobie przerwę "na tydzień", i w tej przerwie tkwię przez dłuższy czas wracając do poprzedniej wagi. Do tej pory miałem tak już dwa razy, tym razem dobiłem do 106 kg i postanowiłem, że znowu czas na walkę z tłuszczem. Rozpisałem sobie elegancko dietę i zdziwko - prawie miesiąc treningów a ja zamiast chudnąć - tyję! Czy ktoś mógłby spojrzeć co jest nie tak?
Od razu mówię: kanapki w pracy muszą być, warzyw nie wliczam w bilans, jabłko/owoc musi być bo inaczej dieta padnie po drugim dniu :), białek ani nic takiego tym razem nie chcę. Godziny posiłków są trochę inne (7.20, 12, 16.20, 20-21). Co do węgli do obiadu (bo mięso to chyba oczywiste) - tu są różne rzeczy. Raz ryż, raz ziemniaki, raz kasza, raz makaron - wszystko jednak zliczam do bilansu.
Z góry dzięki wszystkim za odpowiedzi.