Na poczatku coś o sobie.
20lat, staż treningowy miesiąc, kiedys cwiczylem kilka razy z duzymi przerwami.
Brak konkretnej diety, staram sie jeść zdrowo, nie jeść przetworzonych produktów i jeść dosc czesto, ale to co mnie dzisiaj spotkało to istna masakra.
Cały dzień jestem głodny jak wilk, zjadłem juz ponad 5,5tyś kcal ponad 200g białka i ponad 900wegli.
Za cały dzień zjadłem juz od groma tych posiłków, ale po około dwoch godzinach po każdym posiłku brzuch zaczyna sie odzywac i boli jak bym cały dzień nic nie jadł.
Początkowo myślalem że moze za mało wody wypiłem a ten głod jest zmylny, na wypadek wypiłem dwie szklanki wody i nic nie pomogło.
Kolor moczu ok, wiec raczej nie o wode chodzi.
Poczatkowo mnie to bawiło, ze chyba mój organizm "wchodzi na wyzsze obroty"
Ale teraz nie jest mi do śmiechu, dopiero co zjadłem, a znowu a brzuch zaczyna sie odzywac ze jest głodny !
Nie ogarniam, łykne tablete vitabolic popije obficie wodą i zobaczymy co bedzie jutro.
Może to niedobór jakichs widamin, nie wiem juz.
Szukałem w internecie odpowiedzi ale tam wszędzie jest coś w stylu "wilczy głod na noc" obżeranie sie ciastkami i zdjecia grubasów, a moja sytuacja nie dotyczy nocego podjadania jakichs ciasteczek.
Dodam że nigdy czegos takiego nie miałem.