Tak więc ilość kalorii jaką zjadam ustaliłem na 2000. Pytanie czy to nie za mało? Zauważyłem, że od około tygodnia bardzo rzadko się załatwiam, z drugiej strony czuję się lekko i nie przeszkadza mi to, nie czuję głodu.
Średnio zjadam w ciągu dnia 145g tłuszczy, 50g węgli i 130g białka. Proporcje te wahają się w granicach +/-10g. Co jem? Nabiał, mięso z piersi kurczaka, karkówkę, wołowinę, dużo warzyw, chleb żytni pełnoziarnisty (max 50g na śniadanie), oraz ryby wędzone i świeże. Do smażenia używam tylko oliwy z oliwek i oleju z pestek winogron. Od dwóch tygodni nie tknąłem cukru, nie licząc tego z owoców. Wszystko ważę i liczę co do grama.
Teraz pytanie... Kiedy podnieść węgle do 150g i czy to już czas? Podnosić je stopniowo? Jak obliczyć resztę potrzebnych składników?
Kolejne pytanie to czy mogę brać Centrum, czy nie obciążać dodatkowo organizmu?
Teraz najgorsze... Pracuję od poniedziałku do piątku w godzinach od 22 do 4. Śpię później do 13. W jakich godzinach ustalić posiłki? Z braku czasu na siłownię mogę iść dopiero od 15 listopada. Na razie robię tylko kardio.
Przepraszam za bałagan i z góry dziękuję za pomoc :)