Ogromny problem z jedzeniem, strach przed tyciem i miłość do aktywności.

Witajcie drodzy Forumowicze. BMI: 17.4 W niecały rok udało mi się zrzucić 23kg. Była to droga wyboista i pełna bólu. Moja własna głupota doprowadziła do ograniczenia kaloryczności wręcz do 500... Aktualnie jem 700 kalorii dziennie. Podoba mi się to, że jestem szczupla,a jednak ciągle się boję, że każdy "cheat meal" sprawi, że utyje. Jak powinnam jeść żeby się nie zalać? Nie chcę tyć, chcę po prostu wyrobić sobie ładną sylwetkę jednocześnie nie męcząc organizmu. Jem niskowęglowodanowo, miesiąc byłam na diecie wegańskiej i kompletnie mi nie "służyła". Kocham się ruszać, biegać, pływać i bardzo lubię wszelki wysiłek... Czy jak pójdę na siłownię to nie zostanę wyśmiana? Przepraszam za tą ilość pytań w jednym poście, ale ciekawość mnie zżera. Tak, wiem, że problem leży też w głowie, ale staram się z tym walczyć.

Chcę wyrobić ładną sylwetkę nie męcząc organizmu? To jakiś paradoks, przepraszam za pytanie, a co teraz robisz? Raz tyle co jesz obecnie potrzebuje Twój organizm, żeby leżeć i pachnieć...taką głodówką zrujnujesz sobie gospodarkę hormonalną...wejdz na dział Ladies, tam się Tobą "zaopiekują"

Realistycznie i statystycznie patrząc - szanse na utrzymanie BMI 17 w dłuższej perspektywie czasu BEZ problemów zdrowotnych czy przybrania na wadze masz bliskie zera.

Więc zaczęłabym się nastawiać na to, że będziesz musiała przybrać na wadze prędzej czy później. Z dwojga złego lepiej to ogarnąć jak najszybciej i przestać się głodzić.

niestety po takie glodowce ciezko bedzie nie przytyc
Koniecznie dodawaj kalorii do diety, to co teraz robisz to niszczenie swojego zdrowia.