Witam! W grudniu prostując nogę rzepka wyskoczyla (już kiedyś też mi tak przeskakiwało ale od razu wskakiwało na miejsce jednak tym razem tak nie było), wezwałam pogotowie poniewaz nie potrafiłam się nawet ruszyć, tylko że pech chciał że kolano po najechaniu przez karetkę na dziurę samo wskoczyło. Stopa oraz cała noga mi puchły. Na pogotowiu doktor stwierdzil ze mam sobie na własną rękę kupic ortezę i chodzic o kulach, jednak na drugi dzien nie dała mi ta noga spokoju i pojechałam na wizytę do przychodzi. Tam doktor stwierdzil że nie musze chodzić w ortezie. OK... dał mi skierowanie na RM ale ze długo trzeba czekac poszłam sobie prywatnie.. Lekarz myslał że mam uszkodzoną łąkotkę ale jednak nie.
Z RM wyszło że mam
naderwane więzadło krzyżowe przednie, prawidłowe śladowe ilosci płynu w zachyłku nadrzepkowym.
Zanik mięsni uda w zakresie objętym badaniem.
Nieduże zmiany zwyrodnieniowo-wtórcze stawu rzepkowo-udowego-drobne osteofity na krawedziach boczka kosci udowej. Hypoplastyczna powierzchnia stawowoa kłykcia przysrodkowego k.udowej dla stawu rzepkowo-udowego.
Kolano do dnia dzisiejszego mnie boli, nie portrafię zgiąć nogi do konca, gdy przykucnę kolano w sroddku boli mnie tak chodzby coś sie tam rozrywało, później puchnie. Lecz mój doktor stwierdził że wszystko jest ok i że mam tylko tendencje do wyskakiwania rzepki.. :( a kolano nadal boli.
Co myślicie, co mam zrobić ?